Beatriz Haddad Maia była objawieniem French Open - doszła do półfinału, tam stawiła spory opór "królowej mączki", czyli Idze Świątek. W efekcie awansowała do czołowej dziesiątki rankingu WTA i miała przed sobą wizję dalszych postępów - rok temu przecież, poza Londynem, błyszczała na trawie. Tymczasem w tym roku na Wyspach Brazylijka grała koszmarnie, a już podczas samego Wimbledonu - mocno w kratkę. Dziś stanęła przed pierwszym poważnym wyzwaniem - rywalką była niezła Rumunka Sorana Cirstea, która przecież w poprzedniej rundzie wyeliminowała niesamowicie groźną na trawie Jelenę Ostapenko. Brazylijka wypadła w tej dzisiejszej próbie wzorowo - dla niej był to udany test przed ewentualnym starciem z Jeleną Rybakiną. Beatriz Haddad Maia wielką niewiadomą w Wimbledonie. A na trawie może zagrozić najlepszym Czego się spodziewać po Brazylijce - tego do końca nie wiadomo. Zwłaszcza na trawie. Rok temu przed Wimbledonem grała fenomenalnie, wygrała w Nottinghamie i Birminghamie, doszła do półfinału w Eastbourne. A w Wimbledonie od razu sensacyjnie poległa w starciu ze Słowenką Kają Juvan. W tym roku sytuacja układa się dokładnie odwrotnie - kiepski start w Nottinghamie, niewiele lepszy w Eastbourne i krecz w starciu z Petrą Martić. To musiało boleć fanów talentu 27-letniej tenisistki. A i pierwsze mecze w Wimbledonie nie dawały jakiegoś wielkiego optymizmu. Najpierw przegrany pierwszy set w pojedynku z Julią Putincewą, później to samo w meczu z mało znaną Rumunką Jaqueline Cristian. 133. zawodniczka światowego rankingu miała nawet realną szansę, by sprawić sensację. Brazylijka nie pozwoliła rywalce na zbyt wiele. Kluczem był początek seta Dlatego też ciężko było się spodziewać dzisiaj jednostronnego starcia z bardzo wszechstronną Soraną Cirsteą, która na każdej nawierzchni potrafi sprawić figla światowej czołówce. Na trawie niby jej nie szło, przed Wimbledonem przegrywała mecze z kwalifikantkami (m.in. z naszą Magdaleną Fręch), ale przecież miała w Londynie "na rozkładzie" już samą Jelenę Ostapenko. A w tym roku także Arynę Sabalenkę, Karolinę Muchovą, Carolinę Garcię. No i Haddad Maię, w lutym w Dubaju. Kibice łapali się za głowy. Iga Świątek nie chce tej powtórki To jednak Brazylijka od początku stawiała warunki w tym starciu. Pierwsze dwa gemy trwały razem ponad 20 minut, być może to one miały kluczowe znaczenie dla układu tego seta. Cirstea uzyskała dwie szanse na objęcie prowadzenia, a jednak ostatecznie straciła swoje podanie. Próbowała odrobić straty przy serwisie rywalki, pięciokrotnie doprowadzała do równowagi. Nie dała rady, a już za moment przegrywała 0:3, z podwójnym przełamaniem. Jedno z nich zdołała odrobić, ale koniec końców to i tak Haddad Maia była skuteczniejsza. Jej łupem padły trzy ostatnie gemy i ostatecznie też cały set - 6:2. Wimbledon. Beatriz Haddad Maia czeka na Jelenę Rybakinę. To może być widowisko! Druga partia w pewnym sensie była kopią tej pierwszej. Znów zaczęła Rumunka, ponownie miała problemy. Po dwóch break pointach Brazylijki dostała jednak okazję, by zapisać tego gema na swoje konto. Nic z tego - Haddad Maia obroniła się, za chwilę przełamała 37. rakietę świata. A dalej już poszło jak z płatka. Cirstea walczyła właściwie tylko w swoich gemach, a i tu zdobywanie punktów przechodziło jej z trudem. W tych Brazylijki była kompletnie bezradna. Jedynie w szóstym gemie ugrała dwa punkty, trzy pozostałe przegrała do zera. Efekt? Drugi set także przegrany 2:6 i awans Beatriz Haddad Mai. Brazylijka starała się zdążyć przed nadciągającym deszczem i to jej się udało. A rywalkę w 1/8 finału pozna zapewne dopiero wieczorem - będzie nią albo broniąca tytułu w Londynie Kazaszka Jelena Rybakina, albo reprezentantka gospodarzy Katie Boulter.