Iga Świątek pokonała Chinkę Lin Zhu 6:1, 6:3 w pierwszym meczu turnieju wimbledońskiego, który rozpoczął się w poniedziałek w Londynie. To porównywalna wygrana Polki jak podczas zeszłorocznego pierwszego meczu imprezy, gdy zwyciężyła Chorwatkę Janę Fett 6:0, 6:3. Tyle, że chorwacka tenisistka była wtedy kwalifikantką, natomiast Lin Zhu to 34. rakieta świata i zarazem druga rakieta Chin. A jednak rozmiary wygranej Igi Świątek są podobne - 6:1, 6:3 teraz i 6:0, 6:3 przed rokiem. Iga Świątek zdradza: Obserwują mnie nawet, gdy idę po parku To powoduje, że Chińczycy w pomeczowych komentarzach są załamani, bo spodziewali się iż ich zawodniczka stawi poważniejszy opór, zwłaszcza że mecz odbywa się - co w Chinach podkreślano - na nawierzchni, na której Polka nie umie specjalnie grać. Okazało się to nieprawdą, bo Iga Świątek poradziła sobie świetnie. Wielki pech Lin Zhu z Igą Świątek Nic więc dziwnego, że Chińczycy mówią o wielkim pechu. Sohu.com przypomina niedawny mecz Lin Zhu z inną Polką, Magdą Linette. Obie zawodniczki spotkały się nie tak dawno w Birmingham i wtedy Chinka zwyciężyła łatwo 6:3, 6:0. Doszła aż do ćwierćfinału i w nim dopiero uległa Barbarze Krejcikovej, co rozbudziło chińskie apetyty na kolejny udany występ na trawie. Lin Zhu z 34. miejscem w światowym rankingu okazała się bowiem tenisistką znajdującą się tuż za drabinką rozstawień. I miała pecha, że losowanie skojarzyło ją z rakietą nr 1 na świecie. Z drugiej strony jednakże można powiedzieć, że Iga Świątek w pierwszej rundzie wylosowała najtrudniejsza rywalkę, jaką tylko mogła. I poradziła sobie świetnie. Iga Świątek i jej "miłosne" wyznanie. Polka ujawniła krótko po meczu