Co to był za nieprawdopodobny finał. Ponad cztery godziny fantastycznej walki. Dramaturgia, emocje, zwroty akcji i to wszystko na oczach wielkiego świata na trybunach - brytyjskiej i hiszpańskiej rodziny królewskiej, najbardziej popularnych aktorów, wybitnych tenisistów z przeszłości. Nikt nie miał prawa się nudzić. Pierwszy set był popisem Djokovicia, potem do akcji przystąpił Hiszpan, ale Serb się odrodził w swoim niepowtarzalnym stylu i do rozstrzygnięcia potrzebny był piąty set. Djoković udziela surowej lekcji Alcarazowi w pierwszym secie Pod koniec pierwszego seta i kolejnej przegranej piłce Alcaraz stanął i zaczął prowadzić rozmowę ze swoim sztabem. Widział, że cokolwiek robi nie przynosi to efektu. Wyglądał na bezradnego, może nawet oszołomionego tym, co się dzieje. Szukał ratunku na zewnątrz, bo na korcie nie mógł go znaleźć. Hiszpan przegrywał wtedy 1:5. Serwował Djoković. 20-latek z Murcii nie miał prawa mieć nadziei na to, że dogoni starszego o blisko 16 lat rywala. Serb był za dobry, niemal perfekcyjny, wprost doskonały. Paradoksalnie mecz zaczął się jednak zaskakująco. To Alcaraz miał pierwszego break pointa już w pierwszym gemie, jak się później okazało, jedynego w tym secie. Potem Djoković był już nie do zatrzymania. Dwukrotnie przełamał serwis Hiszpana. Wykorzystywał każdą najmniejszą słabość lidera rankingu. Set zakończył się zwycięstwem obrońcy tytułu 6:1. Potrzebował na to 34 minuty. O jakości gry Djokovicia najlepiej świadczy liczba niewymuszonych błędów - 2. Maraton w drugim secie i niespodziewany przebieg w tie-breaku Hiszpan szybko się otrząsnął. Po dwóch gemach drugiego seta prowadził 2:0. Dał znać, że nic złego się z nim nie dzieje, że jest w stanie kontynuować ten pojedynek na najwyższym poziomie. Przegrał jednak potem swój serwis. Był jednak "w grze", naciskał na Djokovicia, przy wyniku 2:2 miał break pointa. Skończyło się na tie-breaku. To królestwo Serba. W tegorocznym Wielkim Szlemie przegrał tylko jednego - w Australian Open z Francuzem z drugiej setki rankingu Enzo Couacoud. Zanosiło się, że będzie kontynuował swoją wspaniałą serię. Prowadził 3:0, potem 6:5, mając piłkę setową. Popełnił jednak dwa proste błędy z backhandu. Przegrał 6:8. Tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniego seta, to nie był sprint, ale maraton. Ta część spotkania trwała godzinę i 26 minut. Nieprawdopodobnie długi piąty gem czwartego seta Trzeci set zostanie zapamiętamy na długo i przejdzie do historii Wimbledonu ze względu na to, co wydarzyło się w piątym gemie. Alcaraz prowadził 3:1. Podawał Djoković. Przegrana oznaczała wielkie kłopoty Serba. Tak też się stało, ale w jakich okolicznościach! Ten gem trwał 26 minut i 2 sekundy, tenisiści rozegrali w nim 32 punkty. Serb obronił sześć break pointów. Przegrał - po prostym błędzie - siódmego. Wielki był wybuch radości Hiszpana po tej piłce. Czuł, że drugi set jest w jego rękach. Alcaraz nie zaprzepaścił tej szansy. Zrewanżował się Serbowi za to, co się stało w pierwszym secie. Ograł go 6:1, bo przełamał go po raz trzeci w siódmym gemie. Cały set trwał 59 minut, czyli poza czwartym gemem - 33 minuty. Co za gość na trybunach w finale Wimbledonu Djoković się odradza w czwartym secie Było pewne, że Djoković nie odpuści. To nie ten typ człowieka i sportowca. Nawet jeśli cierpi, gra do końca. Do maksimum wykorzystał przerwę toaletową. Na kort wrócił spokojny. Nie widać było po nim dodatkowej presji i to nawet wtedy, gdy w drugim gemie czwartego seta musiał się bronić przed przełamaniem. Przetrwał tę bitwę. Mecz się wyrównał. Serb coraz lepiej serwował. Wciąż - mimo swoich 36 lat - zachował siły. Kluczowy okazał się piąty gem. Obrońca tytułu dorwał się do Alcaraza. Miał trzy szansę na przełamanie serwisu Hiszpana, z których wykorzystał tę ostatnią. Zrobił to jeszcze raz - w samej końcówce. Młody rywal trochę się pogubił. Słabo podawał. Piłkę setową przegrał po podwójnym błędzie. Było 2:2. W tym finale wiadomo było to, że nic nie wiadomo. Złamana rakieta Djokovicia w piątym secie W piątym secie Djoković nie wytrzymał nerwowo po trzecim gemie. Schodząc na przerwę walnął rakietą o słupek od siatki. Nie nadawała się już do użytku. Dostał ostrzeżenie. Całe wydarzenie działo się metr od głównego sędziego. Serb chwilę wcześniej zmarnował cały wysiłek z poprzedniego seta. Po zaciętym gemie przegrał swoje podanie. Przegrywał 1:2, stracił inicjatywę, znów musiał gonić Alcaraza. Jeżeli były jakieś wątpliwości w tym momencie, to czy Hiszpan zachowa spokój, czy udźwignie presję? 20-latek był o krok od wygranej w Wimbledonie. Wytrzymał. Nie dopuścił do kryzysowej sytuacji. Nie wygrał już gema przy serwisie rywala, ale pewnie zgarniał swoje. Set zakończył się wynikiem 6:4 dla Alcaraza. Drugie zwycięstwo Alcaraza w Wielkim Szlemie Hiszpan wygrał drugiego Wielkiego Szlema w karierze. W ubiegłym roku triumfował w US Open. Zrewanżował się Djokovicovi za porażkę w półfinale Rolanda Garrosa. Serb wiele stracił. Nie uda mu się już zdobyć kalendarzowego Wielkiego Szlema (cztery zwycięstwa w jednym roku), nie wyrównał rekordu Margaret Court - 24 zwycięstw wielkoszlemowych. To była bolesna dla niego porażka, ale przyjął ją z godnością, szczerze gratulując sukcesu młodszemu od siebie o blisko 16 lat nowemu mistrzowi Wimbledonu. Olgierd Kwiatkowski Finał turnieju singla mężczyzn Wimbledonu Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) - Novak Djoković (Serbia, 2) 1:6, 7:6 (6), 6:1, 3:6, 6:4