Spotkanie od początku zapowiadało się na wyrównane. W każdym z pierwszych sześciu gemów były break pointy, co zwiastowało spore emocje. Ana Bogdan wyszła na prowadzenie 4:1, lecz pozwoliła rywalce na doprowadzenie do stanu 4:4. W końcówce Rumunka zachowała jednak więcej zimnej krwi, jeszcze raz wygrała gema przy returnie i po chwili wyserwowała" pierwszego seta. W drugiej partii role się odwróciły i to Łesia Curenko wygrywała 4:0. Wtedy Bogdan zaczęła wracać do dawnej gry, zredukowała straty na 3:4, jednak nie było jej stać na więcej i o końcowych losach rywalizacji rozstrzygnąć musiała trzecia odsłona. Sabalenka nad przepaścią, ogromny strach Białorusinki. Teraz wyjawiła prawdę Wimbledon 2023. Łesia Curenko pokonała Anę Bogdan 20-18 w tie-breaku Doszło w niej do festiwalu przełamań - było ich aż osiem w dwunastu gemach, co oznaczało konieczność rozegrania tie-breaka. Nikt nie mógł wtedy pomyśleć, że potrwa on aż ponad dwa kwadranse. Bogdan miała w nim aż pięć piłek meczowych, a Curenko sześć. Ostatecznie to Ukrainka triumfowała 20-18. 38 punktów w nim rozegranych to nowy rekord w kobiecych turniejach wielkoszlemowych - poprzedni wynosił 36 piłek (w otwierającym secie meczu Denisy Allertovej z Johanną Kontą w pierwszej rundzie Rolanda Garrosa 2015). Wyrównano także rekord wielkoszlemowych meczów singlowych wśród obu płci - również tak długo w Australian Open 2007 walczyli Andy Roddick i Jo-Wilfried Tsonga. Żenująca scena na Wimbledonie po odpadnięciu gwiazdy. Do akcji wkroczył moderator Po ostatniej wymianie Ukrainka padła na trawę i przez chwilę się nie podnosiła. Sędzia już biegła do niej, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, ale w połowie drogi zatrzymała się, bo zawodniczka zaczęła wstawać. Rumunka również ledwo trzymała się na nogach. Podeszła do siatki i oparła się na niej rękami. Obie początkowo nie miały siły, by podziękować sobie za grę, jednak po kilkudziesięciu sekundach od zakończenia meczu to zrobiły. Te obrazki z pewnością obiegną sportowy świat. Można je zobaczyć pod tym linkiem.