W poniedziałek zaczął się w opinii wielu najbardziej prestiżowy turniej tenisowy na świecie. Na kort centralny jako pierwsi wyszli Novak Djoković i Pedro Cachin, a po nich zaplanowano spotkanie Venus Williams z Eliną Switoliną. Oprócz faktu, że był to jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów otwierającej rundy, to przecież Amerykanka ma na koncie w Wimbledonie pięć triumfów singlowych i sześć deblowych. Spotkanie nie poszło po jej myśli, przegrała 4:6, 3:6 w godzinę i 29 minut. Ostatnią akcję w meczu przegrała po challenge'u Ukrainki. Nie była zadowolona z tego faktu, nie mogła pogodzić się z porażką i w napływie frustracji nie wyciągnęła ręki do sędzi. Nie zmienia to jednak faktu, że została pożegnana przez kibiców oklaskami, a cały świat tenisa podziwia jej sportową długowieczność. Urodziła się w 1980 roku, a wciąż nie zamierza kończyć profesjonalnej kariery. Jej siostra Serena zrobiła to we wrześniu zeszłego roku. Złe wieści z Wimbledonu, ale komplikacje. Polka miała tu ogromne szczęście Iga Świątek o Venus Williams: "Jest legendą" Również Iga Świątek znalazła słowa uznania dla 43-latki. - Podziwiam, że wciąż znajduje motywację do gry, to niesamowite. Musi naprawdę kochać ten sport. Nie mogę sobie wyobrazić, jaka będę za 10 lub 15 lat, ale mam nadzieję, że nadal będę odnajdywać radość w graniu i rywalizacji. Poza tym ona jest legendą. Wygrała wiele turniejów, to wielka zawodniczka, podobnie jak Serena. Stworzyły kombinację, która była naprawdę niezniszczalna - powiedziała Polka na konferencji prasowej po meczu ze Zhu Lin. Pogromczyni Igi Świątek "punktuje" Polkę. Mówi wprost: "Ktoś musiał to zrobić" Venus zdobyła łącznie siedem trofeów Wielkiego Szlema w grze pojedynczej (dwukrotnie wygrywała US Open). Jeszcze kilka lat walczyła o najwyższe cele - w sezonie 2017 doszła do finału Australian Open i Wimbledonu, a także półfinału w Nowym Jorku. W obecnych realiach jest poza światową czołówką, ale nie można jej odmówić zaangażowania. Sama zainteresowana nie wyklucza grania do pięćdziesiątego roku życia.