Centymetry zadecydowały. Alan Ważny postraszył byłego tenisistę z top-70. WIDEO
"To był jeden z moich lepszych meczów" - mówił po spotkaniu Alan Ważny. 18-letni triumfator juniorskiego Rolanda Garrosa był o włos od sprawienia sensacji na Enea Poznań Open. W starciu z Sumitem Nagalem, byłym 68. tenisistą świata, pokazał klasę, odwagę i ogromny potencjał. Choć przegrał, zyskał coś cenniejszego – szacunek kibiców i tenisowego środowiska.
18-letni Alan Ważny dopiero co cieszył się z triumfu w juniorskim Rolandzie Garrosie, a już miał okazję spróbować sił na seniorskim poziomie. Dzięki dzikiej karcie pojawił się w głównej drabince Enea Poznań Open i od razu trafił na bardzo mocnego rywala - Sumita Nagala z Indii, który jeszcze niedawno był w czołowej siedemdziesiątce światowego rankingu ATP.
Pierwszy set? Zdecydowanie pod dyktando bardziej doświadczonego przeciwnika - 6:2. Ale Ważny wcale się tym nie zraził. W drugiej partii pokazał zupełnie inne oblicze: pewny, agresywny, skuteczny. Przełamał Nagala i wyrównał stan meczu, wygrywając 6:4.
W trzecim secie emocji nie brakowało. Walka była wyrównana niemal do samego końca. Ostatecznie to Hindus wygrał 6:4, ale Ważny zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie - zarówno u kibiców, jak i wśród komentatorów turnieju.
- Jestem zadowolony z tego, jak dzisiaj grałem. Może mniej z pierwszego seta, ale cały mecz i mój poziom gry - uważam, że to był jeden z moich lepszych występów - mówił po spotkaniu młody Polak.
- Zadecydowały pojedyncze piłki. Dwa łatwe forhendy w aut, jakiś serwis centymetr poza kortem... Tak to się potoczyło. - dodał z lekkim niedosytem, ale bez pretensji.
Dla Ważnego było to pierwsze poważne zderzenie z seniorską rzeczywistością - ale nie zamierzał robić z tego dramatu. Podszedł do meczu bez presji, ale z jasnym celem.
- Nie czułem stresu, raczej traktowałem to jak sprawdzian. Chciałem po prostu zobaczyć, jak wypadam na tle zawodnika takiego kalibru jak Nagal. On był przecież w Top 60, więc wiadomo, że to jest już konkretny poziom.
Choć nie grał u siebie, na trybunach wyraźnie było czuć wsparcie fanów. Ważny to docenił.
- Nie gram często w Polsce, ale dziś naprawdę było słychać doping. To dodaje energii, daje taką dodatkową motywację, żeby walczyć do końca - podkreślił z uśmiechem.
Choć z turniejem pożegnał się po pierwszej rundzie, Alan Ważny udowodnił, że nie boi się dużych nazwisk. Ma mental, ma serwis, ma forhend - i coraz większe doświadczenie.
Ten mecz to nie porażka, tylko wartościowa lekcja. A wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek jego drogi w zawodowym tenisie.