Nowe oblicze Naomi Osaki w US Open. Tu nie Wiktorowski decyduje. 70 minut i koniec
Tuż przed US Open Naomi Osaka zdecydowała się na dość radykalny krok - pożegnała się z Patrickiem Mouratoglou, zatrudniła Tomasza Wiktorowskiego. I szybko złapała wspólny język z byłym trenerem Igi Świątek. Są jednak kwestie, na które Polak pewnie nie ma większego wpływu, efekty zobaczyli kibice na Louis Armstrong Stadium. A sam mecz Japonki z Hailey Baptiste zakończył się już po 70 minutach.

Zatrudnienie Wiktorowskiego przez Osaką było światową bombą, chyba nikt nie spodziewał się tak nagłego powrotu tego szkoleniowca do pracy trenerskiej. I to do jednej z najbardziej znanych zawodniczek w tourze, byłej czterokrotnej mistrzyni Wielkich Szlemów, ale też i liderki rankingu WTA.
Ta praca układa się chyba dobrze, skoro Osaka po raz pierwszy od 3,5 roku zagrała o tytuł WTA 1000, a teraz pewnym krokiem wskoczyła do trzeciej rundy US Open. I to po spotkaniu z zawodniczką, z którą miała jeszcze ogromny problem zaledwie pięć miesięcy temu.
US Open. Naomi Osaka po raz drugi na korcie. Jej starcie z Hailey Baptiste na Louis Armstrong Stadium
Gdy Osaka była na szczycie, została jedną z najlepiej zarabiających sportsmenek. Nie tylko na korcie, ale zwłaszcza dzięki swoim kontraktom reklamowym. I nawet gdy nie występowała (urodziła córeczkę), a później była w gorszej dyspozycji - wciąż jej biznes się dobrze kręcił. Dba też by być w centrum uwagi. Już w Nowym Jorku, gdy wyszła na spotkanie z Greet Minnen, zaintrygowała swoim wyglądem, strojem, fryzurą i laleczką Labubu, którą nazwała Billie Jean Bling.

Przyszło drugie spotkanie z Hailey Baptiste, a Osaka pojawiła się na korcie w zupełnie inaczej stylizacji, z inną - kolejną już - laleczką. Na to Tomasz Wiktorowski nie ma wpływu, ale już na podejście taktyczne - jak najbardziej.
Jego podopieczna grała z Amerykanką Hailey Baptiste, z którą w Miami stoczyła trzygodzinny bój, wygrany 7:6 (6), 3:6, 6:4. Dziś poszło jej dużo lepiej.
To co różniło te dwie tenisistki, to jakość drugiego serwisu. U Osaki nie różnił się on jakoś znacząco od pierwszego, choć - co oczywiste, piłka leciała z mniejszą prędkością i nie tak blisko linii. Chodziło jednak o umiejętności techniczne, rotowanie piłki. Baptiste nie miała pomysłu, jak drugim podaniem zaskoczyć rywalkę, a Japonka od razu atakowała returnem. I prawie zawsze punktowała.

Faworytka szybko wygrała dwa pierwsze gemy, mocno tu pomogła swoimi błędami Baptiste. Później jednak sama zanotowała kilka wpadek, Amerykanka wyrównała, żywiołowo przy tym reagując. I na dobre na tym emocje w tym spotkaniu się skończyły. Uwidoczniła się przewaga Osaki, która do końca tego seta oddała Baptiste jednego gema, a w całym drugim - też jednego. Rywalka też już niespecjalnie wierzyła w możliwość odwrócenia losów tego spotkania, różnica w jakości gry z końcowej linii była jednak nazbyt wyraźna. Osaka wygrała w 70 minut 6:3, 6:1 - awansowała do trzeciej rundzie.
A tu poprzeczka idzie już wyraźnie w górę - zmierzy się z Kamillą Rachimową lub Darią Kasatkiną. Choć to... Osaka i tak będzie faworytką. A jeśli nie dojdzie do żadnych sensacji, w czwartej rundzie dojdzie do jej starcia z Coco Gauff.












