W grudniu Nishikori skończy 34 lata i wszystko wskazuje na to, że najlepsze sezony w jego karierze są już raczej za nim. Doświadczonemu Japończykowi trudno będzie nawiązać do czasów, gdy był czwartym zawodnikiem świata, regularnie występował w ćwierćfinałach turniejów wielkoszlemowych, a raz dotarł nawet do finału. Karierę dwunastokrotnego zwycięzcy turniejów ATP zastopowała poważna kontuzja biodra. Uraz okazał się poważny, konieczna była operacja, po której Nishikori zniknął z kortu. Dwa miesiące temu japoński zawodnik powrócił do grania po przerwie, która trwała ponad 1,5 roku. Wprawni obserwatorzy zauważyli jednak, że o ile początkowo nie narzekał na żadne nowe urazy, o tyle w ćwierćfinale turnieju w Atlancie przeciwko Taylorowi Fritzowi zagrał już z bandażem na kolanie. Mecz zakończył się wygraną Amerykanina, a Nishikori po porażce nie zdecydował się na występy w następnych turniejach. Na początku sierpnia na oficjalnej stronie ATP pojawił się za to komunikat, że z powodu kontuzji lewego kolana Nishikori wycofuje się z zawodów w Waszyngtonie. Jasny sygnał dla rywalem Świątek. Polka ma się czego bać podczas US Open US Open bez byłego finalisty. Nishikori znów się wycofał W poniedziałek oficjalnie potwierdzono, że japoński tenisista nie zdecydował się także na udział w US Open. Kontuzja kolana nadal doskwiera Nishikoriemu i choć mógł mieć nadzieję, że przez ostatnie tygodnie zdąży się wyleczyć w dostatecznym stopniu, by wrócić na kort właśnie w Nowym Jorku, ostatecznie tak się nie stało. W miejsce Nishikoriego w US Open zagra James Duckworth z Australii. Obecnie Nishikori jest w rankingu ATP na 353 miejscu. Kolejna kontuzja oznacza, że jego marsz w górę klasyfikacji znowu został wstrzymany. Alarm dla Igi Świątek. Ekspert tonuje emocje