Rok temu było przecież podobnie - po nieudanym French Open Caroline Garcia była 75. rakietą świata, co dla niej oznaczało klęskę. Na trawie odżyła, wygrała turniej w Bad Homburgu, później doszła do czwartej rundy Wimbledonu. Lato i jesień to już seria jej sukcesów: półfinał w Lozannie, wygrana w Warszawie po pokonaniu Igi Świątek, triumf w Cincinnati, półfinał US Open, wreszcie prestiżowe zwycięstwo w WTA Finals w Fort Worth, gdy w decydującym spotkaniu ograła 7:6, 6:4 Arynę Sabalenkę. A to wszystko mimo perturbacji związanych ze zmianą trenerów. Rok 2022 kończyła więc na czwartej pozycji. Chinka wygrała 10 meczów z rzędu, piękna seria. Aż przyszedł mecz z wielką faworytką Ten sezon to już jednak festiwal mniejszych i większych wpadek. Jeszcze zimą dawała radę dochodzić do finałów w mniejszych turniejach rangi 250 (Lyon, Monterrey), później było coraz gorzej. Twarde korty za oceanem nie przyniosły żadnej zmiany, jak w zeszłym roku. Mało tego, jest jeszcze gorzej. W Waszyngotnie, Montrealu i Cincinnati przegrywała pierwsze mecze, w Cleveland wygrała dwa spotkania, ale w ćwierćfinale uległa Chince Lin Zhu 4:6, 1:6. Dokładnie tak jak dzisiaj Yafan Wang. Rzecz w tym, że Zhu jest zawodniczką z TOP 50, a Wang w czerwcu zajmowała pozycję w czwartej setce rankingu WTA. Chinka ma już 29 lat, nigdy nic wielkiego nie osiągnęła, w całej karierze wygrała ledwie jeden mały turniej, cztery lata temu. No i w Wielkim Szlemie nigdy nie przeszła drugiej rundy. We wtorek w US Open Chinka pokazała jednak, że jej zwyżkująca forma nie jest czymś przypadkowym. Ona na grę w turniejach WTA 1000 w Cincinnati czy Montrealu liczyć nie mogła, miała za niski ranking. Wystąpiła więc w challengerze w Stanford, tam przeszła najpierw eliminacje, a później... wygrała całą imprezę. Po drodze pokonała rozstawioną z jedynką Tamarę Korpatsch 6:1, 7:5, a w finale rozbiła dwójkę - Rosjankę Kamillę Rachimową 6:2, 6:0. Tę formę przywiozła do Nowego Jorku, gdzie też musiała występować w eliminacjach. Nie straciła w nich choćby seta, utalentowana Czeszka Sárę Bejlek odjechała po meczu "rowerkiem", przegrała z Yafan Wang 0:6, 0:6. Garcia ugrała dziś o całe pięć gemów więcej. Organizatorzy US Open zaskoczyli Igę Świątek. Tego się nie spodziewała Bolesna lekcja dla Caroline Garcii. Ani razu nie przełamała Chinki, została rozbita Francuzka miała w tym meczu swoje okazje, ale tylko w pierwszym secie. W trzech gemach serwisowych rywalki mogła ją przełamać, Wang się skutecznie broniła. Sama zaś wykorzystała trzeciego break pointa w piątym gemie, wtedy objęła prowadzenie 3:2 i przejęła inicjatywę. Tej szansy nie wypuściła już z rąk. W drugiej partii koszmar faworytki trwał w najlepsze. Garcia po kilkunastu minutach przegrywała już 0:4, jedną nogą była poza turniejem. Postawienie tam drugiej nie trwało długo, Garcia nie miała nic do powiedzenia w gemach serwisowych rywalki. A musiała ją przecież przełamać dwa razy... Nie zrobiła tego, sama trzeci raz straciła podanie, co też oznaczało wynik 1:6 w drugim secie. I koniec turnieju dla Francuzki, co może mieć dla niej opłakane skutki. Garcia nie obroni tytułu w WTA Finals? Wszystko wskazuje, że nie dostanie takiej szansy Garcia w wirtualnym rankingu WTA jest teraz dziesiąta, straciła już na pewno 770 punktów uzyskanych w zeszłorocznym US Open. Jest wielce prawdopodobne, że wyprzedzi ją któraś z zawodniczek znajdujących się teraz za nią. Największe szanse na to mają: Barbora Krejčíková, Petra Kvitová, Daria Kasatkina i Belinda Bencic. Większe znaczenie dla Francuzki może mieć jednak to, że straciła wielką szansę na podbudowanie rankingu Race, na podstawie którego osiem tenisistek powalczy na zakończenie sezonu w WTA Finals o spore nagrody, tak finansowe, jak i punktowe. Tu Garcia jest dopiero 23., w tym roku wywalczyła ledwie 1571 punktów. Jej straty do rywalek z czołówki są już tak wielkie, że ma nikłe nadzieje na obronę 1250 punktów wywalczonych w listopadzie zeszłego roku w Teksasie. Yafan Wang w drugiej rundzie zmierzy się z Brytyjką Katie Boulter.