19-letnia Amerykanka wygrywa pierwszy w karierze turniej wielkoszlemowy. Po tym co ostatnio pokazuje można przypuszczać, że nie ostatni. W niezwykłym - trwającym nieco ponad dwie godziny - finale US Open pokonała przyszłą liderką rankingu WTA Aryną Sabalenkę 2:6, 6:3, 6:2. Za zwycięstwo dostała trzy miliony dolarów. W sobotnim finale na Arthur Ashe Stadium Amerykanka stała przed jeszcze trudniejszym wyzwaniem, choć jest o rok starsza. Grała przed własną publicznością, pod niewyobrażalną presją, do której sama się nieco przyczyniła, wygrywając ostatnie turnieje w Waszyngtonie i Cincinnati i gładko dochodząc do finału w Nowym Jorku. Wytrzymała wojnę nerwów i choć Sabalence zdarzały się zagrania genialne, to jednak ostatecznie popełniła z dużo błędów, by wygrać swój drugi wielkoszlemowy turniej. Kobiecy tenis ma "nowego szeryfa". Wojna światów nabiera rumieńców Niezwykła deklaracja Sabalenki. Dziennikarze zareagowali śmiechem Białorusinką po meczu targały skrajne emocje. Będąc jeszcze na korcie Sabalenka śmiała się i płakała na przemian udzielając wywiadu, a później na konferencji... dorzuciła swoje trzy grosze w kwestii, za którą od dawna murem stoi również i Iga Świątek, czyli o równych płacach dla kobiet i mężczyzn. Potem jednak nieco się rozluźniła, a atmosfera na konferencji wyraźnie się poprawiła. Tenisistka zaskoczyła wszystkich zapytana o to, co planuje zrobić po spotkaniu. Białorusinka, która budzi wiele skrajnych emocji, potrafi też pokazać bardziej ludzką twarz. Choć pamiętajmy, że przecież tuż po finale z Gauff dostała ataku furii i zniszczyła swoją rakietę. Dlatego tak naprawdę ciężko ocenić, jaka naprawdę jest ta tenisistka. Iga Świątek z przesłaniem do Sabalenki. Chodzi o ranking WTA