Magda Linette i Aleksandra Sasnowicz długo czekały na swój mecz. Miały dużego pecha. Dwa poprzedzające ich spotkanie męskie pojedynki zostały rozegrane na dystansie pięciu setów i trwały łącznie osiem godzin. Polka z Białorusinką przystąpiły do rywalizacji o 19:50 czasu miejscowego (w Polsce była 1:50). Zakończyły ją o 21:10 (3:10). Iga Świątek była bezwzględna. Szybki mecz liderki rankingu WTA 17 niewymuszonych błędów Sasnowicz w pierwszym secie Jeżeli ta sytuacja miała jakieś znaczenie, to bardziej skoncentrowana była od początku polska tenisistka. Znakomicie rozpoczęła mecz, od prowadzenia 2:0. Była uważna, zdeterminowana, szybko też się zorientowała, że Sasnowicz gra nadzwyczaj agresywnie. Szczególnie w końcówce seta próbowała to wykorzystać. Białorusinka jednak szybko wyrównała. To był ten moment w spotkaniu, w którym jej ryzykowna taktyka się opłaciła. Ale to trwało tylko chwilę. Później inicjatywę zdecydowanie przejęła poznanianka. Grała rozsądnie, momentami jakby dawała lekcję Sasnowicz. Przede wszystkim zmuszała rywalkę do błędów. Bilans pomyłek Sasnowicz była katastrofalny. W pierwszym secie popełniła aż 17 niewymuszonych błędów, a Polka tylko pięć. Przy takich statystykach set musiał zakończyć się zwycięstwem polskiej zawodniczki. Od stanu 2:2 wygrała trzy gemy z rzędu. Straciła jeszcze jednego, ale set wygrała 6:3. Jeszcze lepszy drugi set w wykonaniu Linette Prowadzenie dało radość nie tylko Linette. Na trybunach kortu nr 13 siedziało mnóstwo kibiców w biało-czerwonych barwach. Żywiołowo reagowali na udane zagrania Polki, na jej przełomowe punkty. Doping niósł Linette. Czuła się w ten poniedziałkowy nowojorski wieczór bardzo dobrze. Potwierdziła to na początku drugiego seta. Jak poprzedni zaczęła go od prowadzenia 2:0. Potem miała cztery szanse na przełamanie przeciwniczki. W końcu po krótkiej wymianie zrobiła to. Była coraz bliżej zwycięstwa, zwłaszcza, że po chwili było już 4:0 dla półfinalistki tegorocznego Australian Open. Sasnowicz na chwilę się opanowała i okiełznała swoją nieco nonszalancką grę. W każdym razie nie odpuszczała. Wygrała gema przy swoim serwisie, ale gdy wydawało się, że w kolejnym będzie w stanie zagrozić Linette (było 30:30), pogubiła się. Przegrała już wszystko, co było do przegrania. W całym spotkaniu popełniła aż 34 niewymuszone błędy. Polka - dziewięć. Linette odniosła zasłużone zwycięstwo. Magdalena Fręch zagrała trzy sety. Potem wielki wybuch radości A teraz finalistka Australian Open To niezwykle ważne zwycięstwo Linette. W turniejach przygotowawczych do US Open przegrywała w pierwszych rundach - z Wiktorią Azarenką w Montrealu i Ann Li w Cincinnati. Wcześniej, jak przyznała, miała spore problemy zdrowotne. Po Wimbledonie zrobiła sobie wolne. Można się było niepokoić, co dalej w tym sezonie. Ale pierwszy mecz w Nowym Jorku dał nadzieję, że nie musi być źle. W drugiej rundzie w Nowym Jorku rywalką Polki będzie Jennifer Brady. Ranking Amerykanki (433. WTA) jest łudzący. 28-letnia zawodniczka próbuje wrócić do dawnej formy po ciężkiej kontuzji. A dwa lata temu pokazała, że potrafi grać na najwyższym poziomie. Wystąpiła wtedy w finale Australian Open. Jak na tę fazę turnieju Linette dostaje trudną przeciwniczkę. Olgierd Kwiatkowski I runda turnieju singla pań US Open Magda Linette (Polska, 24) - Aleksandra Sasnowicz 6:3, 6:1