Kibice na Louis Armstrong Stadium we wtorek dopisali - ten drugi co do wielkości obiekt w USTA Billie Jean King National Tennis Center wypełnił się niemal w komplecie. A ci, którzy przyszli, z pewnością tego nie żałowali. Mecz rozstawionej z piątką Ons Jabeur z Camilą Osorio był bowiem wyjątkowo widowiskowy i pełen zwrotów akcji. Mimo, że Tunezyjka czuła się bardzo źle i było to po niej widać. Niepokojące sceny podczas meczu Ons Jabeur. Gwiazda potrzebowała pomocy lekarza Jabeur była oczywiście zdecydowaną faworytką tego pojedynku, ale też od początku starcia jasne stało się, że nie czuje się najlepiej. Jeszcze początek nie wskazywał na jakąś ciężką przeprawę, szybko przełamała kolumbijską rywalkę, wkrótce prowadziła po drugim przełamaniu 4:1. I z każdą kolejną akcją zaczęła wyglądać gorzej - sprawiała wrażenie, jakby miała problemy z oddychaniem, w trakcie przerw przyjmowała leki. Po pierwszym secie poprosiła o przerwę medyczną. Mimo jej prowadzenia wiele wskazywało na to, że meczu jednak nie dokończy. I zeszłoroczna finalistka, wtedy przegrała decydujące starcie z Igą Świątek, pożegna się z US Open już w pierwszej rundzie. Stało się inaczej. Osorio wygrała bowiem cztery kolejne gemy, przełamała rywalkę dwukrotnie, objęła prowadzenie 5:4. Nie wykorzystała tego, że Jabeur bardzo lekko serwowała, starała się każde zagranie rywalki atakować, a tu często się myliła. Gdy zaś dochodziło do wymian, próbowała tego, w czym znakomita jest piąta rakieta świata. Czyli sztuczek - pięknych dla kibiców, ale mniej efektywnych dla niej samych. Nawet osłabiona Jabeur w takiej grze była bowiem górą. I dlatego wygrała trzy kolejne gemy i całego seta 7:5. Była liderka rankingu WTA znika z rankingu. Wymowna data Jeden zwrot akcji za drugim. Jabeur "wybroniła" oba sety Niewiele zmieniło się w drugim secie - znów było wiele przełamań, zarazem też zwrotów akcji. Nie da się ukryć - dla kibiców to spotkania nadal było atrakcyjne, pełne technicznych zagrań, pięknych obron w defensywie. Osorio prowadziła już 3:1, by za chwilę przegrywać 3:5. Wciąż bowiem wyzywała na pojedynek rywalkę w jej grze - pełnej sztuczek, dropszotów. Jabeur drugą rundę miała już podaną na tacy, przy stanie 5:3 uzyskała dwie piłki setowe. Gdy wywalczyła tę drugą, po kapitalnej wymianie i forhendowym crossie, do którego nie dobiegła Kolumbijka, zaczęła zachęcać publiczność do dopingu. Wcześniej tego w jej wykonaniu nie było. Zacięty tie-break, a później długa rozmowa przy siatce. Stan zdrowia Jabeur niepokoił wszystkich Tymczasem Osorio się wybroniła, doprowadziła do remisu 5:5, a później do tie-breaka. Jabeur prowadziła w nim 5:4, gdy stanęła przed szansą zakończenia meczu dwoma swoimi serwisami. Tym razem podanie ją nie zawiodło, Osorio ostatnią piłkę posłała w siatkę. Publiczność obu zgotowała wielką owację, a po chwili... zaśpiewała "Happy Birthday" Ons Jabeur, która wczoraj skończyła 29 lat. - Nie było to łatwe spotkanie, ona zagrała niesamowicie, zmuszała mnie do biegania, a ja nie czułam się dziś najlepiej - mówiła Tunezyjka, która długo rozmawiała ze swoją rywalką już po meczu, nad siatką. Osorio też była zaniepokojona stanem zdrowia finalistki Wimbledonu. W drugiej rundzie rywalką Jabeur będzie 18-letnia Czeszka Linda Nosková.