Przed ćwierćfinałowym meczem Markety Vondrousovej i Madison Keys trudno było wskazać faworytkę. Wydaje się, że większość ekspertów spodziewała się zaciętej, trzysetowej batalii, tymczasem Amerykanka rozstrzygnęła kwestię awansu w zaledwie 81 minut. Bardzo dobrze weszła w pierwszego seta - dwukrotnie przełamała rywalkę, a jednocześnie trzy razy podtrzymała podanie, mimo że w dwóch gemach musiała bronić łącznie trzech break pointów. Dało to wynik 5:0 na tablicy świetlnej. Czeszkę w tej partii było stać jedynie na gema honorowego - zamiast tenisowego "bajgla" był "paluszek chlebowy". Po chwili Keys "wyserwowała" zwycięstwo, wykorzystując trzeciego setbola. Zaskakujący powrót na US Open. Była liderka rankingu WTA znowu tam jest US Open 2023. Madison Keys - Aryna Sabalenka w półfinale Druga odsłona rywalizacji była już dużo bardziej zacięta. Vondrousova podniosła poziom swojej gry, miała break pointa na 3:1 oraz aż pięć na 5:3, ale nie wykorzystała ich, co błyskawicznie się zemsciło. W dziewiątym gemie nieoczekiwanie straciła serwis do 30, co oznaczało dla Amerykanki okazję na "domknięcie" spotkania. Ostatecznie po równowadze i trzech piłkach meczowych 17. rakieta świata przypieczętowała awans do półfinału. Zmierzy się w nim z Aryną Sabalenką. Nie będzie faworytką tego starcia, ale podobnie było przecież przed konfrontacją z Jessicą Pegulą. Białorusinka na Rolandzie Garrosie i Wimbledonie odpadała właśnie w tej fazie imprezy (odpowiednio z Karoliną Muchovą i Ons Jabeur). Do utraty tchu i zdrowia. Ćwierćfinaliści US Open słaniali się na nogach Dla Keys to szósty wielkoszlemowy półfinał w karierze. Większą liczbą wśród aktywnych tenisistek mogą się pochwalić tylko Venus Williams, Wiktoria Azarenka, Caroline Wozniacki, Petra Kvitova i właśnie Sabalenka. 28-latka urodzona w Rock Island po raz trzeci zrobi to na kortach Flushing Meadows (w 2017 r. była finalistką).