- Jestem przeszczęśliwa, że mogę tutaj z wami usiąść i porozmawiać, tak jak co każdy mecz. Więc mogłabym robić obydwie rzeczy - odpowiedziała rozbawiona Polka po pytaniu, czy w tym czasie sama także, jak większość przedstawicieli mediów, wolałaby oglądać pojedynek króla Paryża, 14-krotnego triumfatora Frech Open i jej wielkiego idola, Rafaela Nadala. Iga Świątek: Wcześniej zazwyczaj, gdy czegokolwiek dotykałam się z powietrza, raczej to psułam Pierwsza rywalka obrończyni tytułu, 28-letnia Francuzka Leolia Jeanjean tylko krótkimi fragmentami, zwłaszcza na początku drugiej partii, gdy przełamała podopieczną trenera Tomasza Wiktorowskiego, była w stanie zmusić murowaną faworytkę do większego wysiłku. Częściej jednak przekonywała się, dlaczego jej rywalka jest numerem jeden, a ona plasuje się w połowie drugiej setki najlepszych tenisistek świata. Z tego też powodu, z występu na tle takiej przeciwniczki, ostrożnie trzeba wyciągać wnioski, ale dziennikarz Interii zapytał Świątek, czy w tym spotkaniu poczuła, że jej główne atuty i najsilniejsza broń na mączce, odpowiednio zadziałały, co byłoby kolejną dawką optymizmu przed coraz trudniejszymi meczami. Jak to nadchodzące, z byłą gwiazdą i jeszcze niedawno najlepszą tenisistką świata, Japonką Naomi Osaką. - Mam nadzieję, że będę tutaj przez dwa tygodnie, ale w kontekście całego turnieju ciężko jest to przewidzieć. Poza tym staram się nie brać za pewnik, że to, co działało teraz, będzie funkcjonowało do końca. Trzeba być czujnym, pracować w skupieniu i z uwagą. Ale na pewno czuję się po ostatnich turniejach pewna siebie i wiem, na co stać mnie na mączce. Jednak nie zmienia to faktu, że jeszcze trzeba wyjść na kort i to pokazać. Pewność siebie jest obecna, ale koncentruję się na pracy - odparła Polka. Trzykrotna triumfatorka tego wielkoszlemowego turnieju już trzeci rok z rzędu przybyła nad Sekwanę z pozycji liderki światowego rankingu. To dobitnie pokazuje, że poziom jej tenisa jest nie tylko nieustannie bardzo wysoki, ile wręcz rosnący. Dlatego frapująca była próba dowiedzenia się, co pozwala jej poczuć, że staje się jeszcze lepszą tenisistką. Iga Świątek ma drugi "dom" w Paryżu. "Wszystko zostało tak samo" - Ostatnie sezony miałam na tyle dobre, że właściwie w każdym miałam coś, co pokazywało mi, że jestem dobrą lub lepszą tenisistką. Dla mnie istotne jest to, gdy na przykład zaczynają mi działać uderzenia, które przez długi czas nie funkcjonowały albo intuicyjnie potrafię już zagrać coś, nad czym wcześniej musiałam się więcej zastanawiać, bo nie przychodziło mi to tak naturalnie - zaczęła Świątek, a następnie przeszła do konkretów. Jeśli chodzi o całą rutynę związaną z pobytem w Paryżu, Iga Świątek odparła, że razem ze swoim zespołem zdecydowanie stara się pielęgnować to wszystko, co zapewnia jej spokój ducha w stolicy Francji. - Wracamy do tych miejsc, które znamy, żeby poczuć się jak w domu. Fajnie jest znać okolicę choćby dlatego, żeby nie musieć zastanawiać się nad logistyką, tylko po prostu kontynuować to, co było przez poprzednie lata. Jestem taką osobą, która raczej lubi taką powtarzalność, więc w zasadzie wszystko zostało tak samo - uśmiechnęła się Świątek. Artur Gac, Paryż