Młoda Rosjanka, 21-letnia Eliną Awanesian, wyrosła na jedną z największych, a zdaniem niektórych komentatorów największą sensację zmagań w tegorocznym French Open. Notowana przed tym turniejem na 70. miejscu w rankingu WTA tenisistka najpierw ograła wyżej klasyfikowaną Chinkę Lin Zhu, później przejechała się po swojej rodaczce Annie Blinkowej, a w trzecim spotkaniu zadziwiła wszystkich. Awanesian wyrzuciła za burtę finalistkę tegorocznego Australian Open, Chinkę Qinwen Zheng, po pełnym ogromnych emocji pojedynku. O jej awansie zdecydował tie-break w trzecim secie 3:6, 6:3, 7:6(6). Jasmine Paolini: Byłam trochę zdenerwowana, ale... Tak napędzona Rosjanka była poważnym zagrożeniem dla rozstawionej z dwunastym numerem Jasmine Paolini, która także walczyła o swoją "życiówkę". 28-latka urodzona w Castelnuovo di Garfagnana (region Toskanii) nigdy wcześniej w zmaganiach Wielkiego Szlema w singlowej rywalizacji nie awansowała do ćwierćfinału. Włoszka nie weszła w to spotkanie najlepiej, przegrała pierwszego seta i gdy wydawało się, że mogą zbierać się nad nią ciężkie chmury, kompletnie zmienił się obraz gry. A mówiąc konkretnie, po porażce w pierwszym secie 4:6, w dwóch kolejnych partiach Paolini przegrała zaledwie jeden gem! Na pomeczowej konferencji prasowej dziennikarze pytali zwłaszcza o tę metamorfozę, jak można wytłumaczyć tak spektakularny zwrot akcji. - Popełniałam mnóstwo błędów, ale mimo stanu 0:4 w pierwszym secie starałam się być spokojna, grać o każdy punkt, odpowiednio uderzać piłkę i być bardziej skupiona. Może byłam trochę zdenerwowana, ale potem powtarzałam sobie, żeby spróbować znaleźć sposób. Poszło to dobrze, więc jestem naprawdę szczęśliwa - mówiła Paolini i rzeczywiście wyglądała na bardzo zadowoloną. Powroty z takich dalekich podróży nie są przypadkowe, na co zwróciła uwagę rozpromieniona tenisistka. Po raz kolejny okazało się, ile znaczy doświadczenie, które buduje sportowca pod względem mentalnym i pomaga wychodzić z takich zakrętów. - W zeszłym roku rozegrałam kilka ważnych meczów z paroma czołowymi zawodnikami i myślę, że dzięki temu nabrałam większej pewności siebie. Pomyślałam sobie: "okay, mogę rywalizować z tymi zawodniczkami". Myślę, że teraz bardziej w siebie wierzę. Jest ciężko, ale wiem, że mogę sobie poradzić - wyjawiła Paolini. Jasmine Paolini o polskim pochodzeniu: Jestem z tego naprawdę dumna W końcu padło także pytanie o pochodzenia Paolini, które dzięki temu, że sprawa została podjęta na konferencji prasowej, trafiło do świadomości szerokiego grona odbiorców. Zwyciężczyni została zapytana o swoje polskie i ghańskie korzenie z prośbą, aby nieco więcej opowiedziała o swoim "dziedzictwie". - Czy uważasz, że w jakiś sposób pomaga ci to jako sportsmence, ale także jako osobie? - dociekał dziennikarz. A zaraz potem nieco bardziej zgłębiła swoje przywiązanie do naszej ojczyzny. - Kiedy byłam młodsza, miałam jakieś 10 lat, każdego lata jeździłam do Polski, dlatego umiem mówić po polsku. Myślę, że to coś więcej, no wiesz, co ma się w sobie. To plus. Nie wiem jak to bardziej wyrazić... Ale jestem z tego naprawdę dumna - zaakcentowała 28-latka. W środowym ćwierćfinale Paolini nie będzie faworytką, ale stać ją sprawić ogromną niespodziankę. Zmierzy się z czwartką tenisistką świata, kazaszką Jeleną Rybakiną. Artur Gac, Paryż