Urodzona w Moskwie zawodniczka, która niedawno skończyła 20 lat, ma za sobą wspaniałą karierę juniorską, w której wygrała m.in Wimbledon, Australian Open i US Open. We French Open zagrała zresztą w finale w 2020 roku, ale nie udało jej się skompletować Wielkiego Szlema. Przynajmniej jako juniorka, bo teraz cały czas może to powtórzyć. Choć na pewno nie w tym roku... Chociaż na początku tego sezonu wygrała turniej w chińskim Hua Hin, to jest dopiero 43. "rakietą" świata i przed startem French Open nikt nie wskazywał jej, jako faworytki do końcowego triumfu, choć po cichu liczono, że może postraszyć kilka wyżej notowanych rywalek. W przeszłości wszak wygrywała np. z Petrą Kvitową. Wpadka Rosjanki we Francji. Faworytka za burtą Mało kto jednak przypuszczał, że przygoda Sznajder z Rolandem Garrosem zakończy się tak szybko. Szczególnie, że w pierwszej rundzie trafiła na starszą o 10 lat Francuzkę Chloe Paquet, która dostała "dziką kartę" od organizatorów. Jednak już pierwszy set pokazał, że sport bywa nieprzewidywalny, a faworyci na papierze w rzeczywistości nie zawsze wygrywają. Przy stanie 2:2 Francuzka wygrała trzy kolejne gemy, dwa razy przełamując rywalkę. Co prawda Sznajder odrobiła stratę jednego podania, ale chwilę później dała się przełamać po raz trzeci i przegrała eta 3:6. Set numer dwa to prawdziwa klęska młodej Rosjanki, która kompletnie się pogubiła. Paquet wygrała pięć gemów z rzędu i bardzo szybko rozprawiła się z wyżej notowaną rywalką. Co prawda Sznajder zdołała w końcu "urwać" gema rywalce, ale nie było ją stać na nic więcej. I Francuzka wygrała drugiego seta 6:1, a całe spotkanie 2:0. Jej rywalką w kolejnej rundzie będzie Katarina Siniakova, rozstawiona z nr. 32.