Magdalena Fręch mogła zacierać ręce, bo od razu dostała jedną z głównych scen kompleksu kortów Rolanda Garrosa, na jakiej wszyscy tenisiści pragną rozgrywać swoje spotkania. To jeszcze nie ten czas w jej karierze, by swoim nazwiskiem wypełniała ponad 10-tysięcznik Suzanne Lenglen do ostatniego miejsca. Do tego potrzebowałaby rywalki najlepszej z możliwych, ale na razie dla 26-letniej łodzianki przeciwniczki pokroju Darii Kasatkiny już są ogromnym wyzwaniem. Liczne podpowiedzi, chwili na ryzyku, aż w końcu wielki problem Fręch Kibiców przybywało, w szczytowym momencie mogło być góra trzy tysiące widzów na efektownym korcie, zasłoniętym eleganckim i pachnącym nowością dachem, z uwagi na fatalną aurę panującą przez cały wtorek w Paryżu. Fręch zaczęła to spotkanie bojowo, ale Kasatkina była bardzo precyzyjna, pokazywała dlaczego uchodzi za specjalistkę od gry defensywnej. A do tego w ataku prezentowała całkiem bogaty repertuar zagrań. Polka również nie zwalniała ręki, szukała trudniejszych rozwiązań, bo na takim poziomie po wielokroć trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu. Zmusiły ją do tego także wydarzenia z trzeciego gema, gdy przy swoim podaniu została przełamana przez Kasatkinę. To był pierwszy moment, gdy ustawiła się w trudnym położeniu, ale odpowiedziała w najlepszy możliwy sposób "odbiciem" podania. Gdy set wszedł w decydującą fazę, przy stanie 5:5, Fręch niestety nie rozdawała kart na polu zagrywki. W ostatniej akcji Rosjanka posłała mocny cross na stronę forhendową Magdy, a następnie skierowała piłkę wzdłuż linii, a Fręch wyrzuciła ją za linię końcową. Przed kolejnym gemem usłyszała sporo podpowiedzi od swojego szkoleniowca, wędrując na stronę kortu, gdzie jej opiekun miał swoje miejsce na trybunie. W gemie otwierającym drugi set Fręch prowadziła, miała przewagę, ale szybko musiała odrabiać straty. I znów to zrobiła, czyli po raz kolejny wysłała sygnał, że stać ją odpłacać pięknym za nadobne. Po zdobyciu punktu przy stanie 30:15 otrzymała porcję braw na stojąco od swojego narożnika, a po chwili fani Kasatkiny zastygli w bezruchu. Kasatkina złapała się za nogę i przykucnęła. Jej kibice przeżyli drogę z piekła do nieba Obserwowaliśmy długą wymianę, w której ton nadawała Polka, grając w tym fragmencie bardzo odważnie, co było doskonałą taktyką. Nagle precyzyjnym crossem wyrzuciła Darię do samego narożnika, ta wprawdzie dobiegła, odbiła piłkę, ale wtem zastygła w bezruchu. Fręch zdążyła jeszcze jakby zafrasować się tym widokiem, ale na chłodno wykorzystała szansę na darmowy punkt. Oto kolano, a to paradoks, które miało nieść ryzyko u Fręch, oklejone na lewej nodze taśmami, wytrzymywało trudy spotkania, a problem pojawił się u Kasatkiny w wyniku zblokowania nogi na doślizgu. Od razu otrzymała pomoc od fizjoterapeutki i po krótkiej przerwie powróciła na kort. Jeszcze nie zdążyliśmy w gronie dziennikarzy dokończyć dywagacji, na ile ta sytuacja sprawi, że Fręch będzie przejmowała coraz większą kontrolę nad tym spotkaniem, gdy po chwili łodzianka po raz drugi w tym secie została przełamana. I zamiast u Kasatkiny, niestety po stronie podopiecznej trenera Kobierskiego coś definitywnie się skończyło. Dotąd w miarę równy mecz przeistoczył się w teatr jednej aktorki rodem z Toljatti, a z naszej tenisistki jakby kompletnie uszło powietrze. Artur Gac, Paryż