Hubert Hurkacz rozgrywał do tej pory najlepszy w karierze sezon na kortach ziemnych. W pierwszym tegorocznym turnieju na mączce zdobył swój premierowy tytuł na tej nawierzchni. Polak wygrał zmagania w Estoril, a później zanotował bardzo dobre występy w imprezach rangi ATP Masters 1000. W Rzymie odpadł dopiero na etapie ćwierćfinału, po zaciętej batalii z Tommym Paulem. W pierwszej rundzie Roland Garros nasz tenisista trafił na zawodnika z eliminacji. Okazał się nim Shintaro Mochizuki, mistrz juniorskiego Wimbledonu z 2019 roku. Japończyk nie zdołał jednak przebić się póki co do czołówki w zawodowych rozgrywkach. 20-latek zajmuje aktualnie 162. miejsce w rankingu ATP, najwyżej był 129. lokacie. Wydawało się zatem, że Polak jest murowanym faworytem tego starcia. Pięciosetowy pojedynek Huberta Hurkacza. Zaskakujące problemy Polaka Początek spotkania zupełnie nie wskazywał na to, by Hurkacz miał jakiekolwiek problemy w potyczce z Mochizukim. Najpierw nasz reprezentant wygrał gema przy swoim podaniu, a chwilę później przełamał Japończyka i wyszedł na prowadzenie 2:0. Po nieudanym starcie rywal zerwał się do walki i szybko odrobił straty. W szóstym gemie Polak miał break pointa, by wrócić do dwugemowej przewagi, ale nie powiodła się ta sztuka. Po kilku minutach to Hubert musiał się bronić przed utratą podania. Shintaro spychał wrocławianina do defensywy i doczekał się przełamania. 27-latek miał jeszcze szansę, by wyrównać stan seta, ale ostatecznie Mochizuki wygrał go 6:4. Druga partia ułożyła się już lepiej z perspektywy naszego zawodnika. Gra Polaka ciągle pozostawiała wiele do życzenia, ale udawało się dokładać kolejne gemy przy swoim podaniu. Poprawił się serwis Hurkacza, przynosił punkty w ważnych momentach - m.in. przy break pointach. W szóstym gemie to nasz reprezentant doczekał się swoich szans. Wykorzystał trzecią z nich i wyszedł na prowadzenie 4:2. Chwilę później Japończyk walczył o odrobienie strat, miał okazję na re-breaka. Na szczęście Hubertowi udało się potwierdzić przewagę. Wrocławianin nie zamknął seta przy podaniu rywala, chociaż miał ku temu trzy szanse. Na szczęście w kolejnym gemie 27-latek wygrał do gema zera. Zakończył partię wynikiem 6:3 i wyrównał stan rywalizacji. Ósmy tenisista rankingu ATP nie poszedł jednak za ciosem. Już początku trzeciego seta zrobiło się 3:0 dla Mochizukiego. Później wrocławianin długo musiał czekać na swoją okazję na przełamanie. Przyszła ona dopiero w dziewiątym gemie, po... obronie dwóch piłek setowych. Niestety nie udało się wykorzystać break pointa. Po chwili Japończyk otrzymał trzeciego setbola i wynikiem 6:3 ponownie wyszedł na prowadzenie w setach. Kolejna partia potoczyła się bez większej historii. Rywalizacja potrwała zaledwie... 17 minut. Hurkacz wreszcie zagrał na optymalnym poziomie i zdominował przeciwnika. Dzięki temu wygrał 6:0 i doprowadził do decydującej rozgrywki. Na początku rozstrzygającego seta Shintaro dotrzymał kroku Polakowi, ale w szóstym gemie nie wytrzymał presji. W kluczowym momencie popełnił podwójny błąd serwisowy, a chwilę później było już 5:2 dla Huberta. W tym momencie nastąpiła nagła przerwa z powodu ulewnego deszczu i trzeba było wstrzymać grę, szybko zakryć kort. Tenisiści wrócili na obiekt po około 80 minutach. Ku uciesze polskich kibiców - nie na długo. Panowie rozegrali zaledwie dwa gemy, a nasz reprezentant zakończył pojedynek wynikiem 4:6, 6:3, 3:6, 6:0, 6:3. Rywalem wrocławianina w drugiej rundzie Roland Garros będzie Brandon Nakashima. Ten pojedynek odbędzie się dopiero w środę. Dokładny zapis relacji z meczu Hubert Hurkacz - Shintaro Mochizuki jest dostępny TUTAJ.