Jeśli w momencie zamknięcia zgłoszeń do turnieju znajdujesz się wśród 95-98 najlepszych zawodniczek czy zawodników świata, udział w głównej fazie wielkoszlemowego turnieju masz praktycznie pewny. Do tego dochodzą gracze z kwalifikacji, posiadacze tzw. zamrożonego rankingu sprzed kontuzji, ale też tenisistki i tenisiści, którzy od organizatorów otrzymują tzw. dzikie karty. Zwykle są to zawodnicy z tego kraju, czasem byłe gwiazdy, których nazwiska przyciągają kibiców na trybuny. Łącznie do gry o tytuł przystępuje 128 osób. Zaskakujące decyzje w Paryżu, wielkoszlemowe mistrzynie bez dzikich kart Decyzje podjęte przez organizatorów Rolanda Garrosa sprawiły, że o dzikich kartach do zaczynających się za półtora tygodnia głównych zmagań zrobiło się od razu bardzo głośno. I nie chodzi nawet o to, że przepustek nie dostały byłe wielkoszlemowe mistrzynie: Caroline Wozniacki, Emma Raducanu czy Simona Halep. One korzystają już niemal wyłącznie z dzikich kart, nie próbują punktować w mniejszych turniejach, to nie wszystkim się podoba. Doceniono za to, że w kwalifikacjach nie będzie musiała występować Alizé Cornet, czyli ta, która dwa lata temu w Londynie przerwała serię 37 kolejnych triumfów Igi Świątek. Ona wkrótce zakończy karierę, ten Roland Garros będzie jej ostatnim. Nie tylko turniejem w Paryżu, ale w ogóle. Choć jakimś szczególnie wymarzonym dla niej nie był, w profesjonalnej karierze nie przeszłą tu czwartej rundy. Wygrała za to zmagania juniorskie, 16 lat temu. Inaczej mają się sprawy w męskiej rywalizacji. Rafael Nadal w Paryżu zapewne zagra, po raz ostatni we French Open. Mistrz nad mistrze Myślisz Roland Garros, mówisz Rafael Nadal - to właściwie stała formułka dotycząca najważniejszego turnieju na kortach ziemnych, począwszy od 2005 roku. Na genialnego Hiszpana nie było właściwie sposobu, ze 115 rozegranych spotkań przegrał zaledwie trzy: dwa z Novakiem Djokoviciem (2015 i 2021), jedno z Robinem Söderlingiem (2009). Obu jednak ogrywał w finałach. Tenisista z Majorki też będzie żegnał się w tym roku z tourem, ten Roland Garros ma być jego ostatnim, choć pewnie na te korty wróci jeszcze za ponad dwa miesiące, na swoje ostatnie igrzyska olimpijskie. Gdyby nie "zamrożony ranking", to pewnie i tak by dostał "dziką kartę". Organizatorom French Open zabrakło wyczucia względem innego tenisisty i za to są powszechnie krytykowani. Kuriozalna decyzja w sprawie Dominica Thiema. Czterokrotnego półfinalisty, dwukrotnego finalisty Chodzi o Dominica Thiema, który ledwie kilka dni temu oficjalnie ogłosił, że w tym roku również pożegna się z zawodową rywalizacją. - To jest ważna, smutna, ale też piękna wiadomość. Sezon 2024 będzie moim ostatnim w karierze. Na tę decyzję złożyło się kilka powodów. Mój nadgarstek nie zagoił się tak, jak sobie wyobrażałem - napisał w swoim mediach społecznościowych. I dodał: To jeden z nielicznych zawodników, który na mączce był w stanie toczyć z Nadalem wyrównane pojedynki. Mało tego - ogrywał go. Dokonał tej sztuki sześć razy, czterokrotnie na kortach ziemnych. Te trzy najważniejsze starcia jednak przegrał, właśnie w Paryżu. Najpierw w półfinale w 2017 roku, w dwóch kolejnych sezonach w finałach. Bo Nadal był królem Paryża, tu nikogo nie dopuszczał do głosu. Z Thiemem grał na obiektach Rolanda Garrosa cztery razy, bilans setów to 12:1. Kibice bezwzględni dla organizatorów Rolanda Garrosa. Burza po postem o "dzikich kartach" Wydawało się jednak, że ta "wdzięczność" powinna zostać wykazana również przez organizatorów turnieju. Tym bardziej, że Thiem nie zachowuje się jak Halep, Raducanu czy Wozniacki, nie wybiera sobie turniejów. Jeszcze na początku kwietnia był na miejscu gwarantującym mu grę w Paryżu, na 91. pozycji, jeździł nawet po challengerach. Choć w Szekesfehervarze doznał trochę wstydliwej porażki z Danielem Michalskim ATP 295), a w Zadarze - z Austriakiem Lukasem Naumayerem (ATP 219). W Estoril, na ziemi, ograł jednak będącego wtedy w setce Niemca Maximiliana Merterera. W momencie zamykania list do French Open, 22 kwietnia, zajmował jednak 105. pozycję - został siódmym rezerwowym. Tylu graczy musiałoby się wycofać, by od razu trafił do głównej drabinki, bez konieczności gry w trzystopniowych kwalifikacjach. Wydawało się, że w tej sytuacji Francuzi docenią byłego dwukrotnego finalistę swojego turnieju i na koniec jego przygody z tenisem - sprezentują mu dziką kartę. Nic takiego się nie stało. Pod postem na platformie X od razu pojawiły się głosy oburzenia kibiców z całego świata, piszą o "haniebnej decyzji" czy "wstydzie". I trudno im się dziwić.