Chwilę po tym przykrym i przypadkowym incydencie łzy pojawiły się zarówno na twarzy dziewczynki od podawania piłek, jak i Miyu Kato, która musiała pogodzić się z dyskwalifikacją. Tego samego dnia Japonka zamieściła na swoim Twitterze emocjonalny wpis, w którym przeprosiła za to, co się stało. - Chciałabym szczerze przeprosić dziewczynkę od podawania piłek, moją partnerkę oraz kibiców za dzisiejszy nieszczęśliwy wypadek. To było całkowicie niezamierzone. W rezultacie zostałam ukarana przez organizatorów Rolanda Garrosa utratą nagrody pieniężnej i wywalczonych punktów. Doceniam wasze nieustające wsparcie - napisała Miyu Kato. Kuriozalne wykluczenie z Rolanda Garrosa. Płacz dziecka, rozpacz tenisistek Kato ma żal do przeciwniczek. "Mówiły, że krwawiła. Nie rozumiem ich" Teraz w wywiadzie dla francuskich mediów zawodniczka opisuje sytuację nieco szerzej. Oczywiście, nadal podtrzymuje, że uderzenie było całkowicie niezamierzone, ale podkreśliła, że piłka nie została odbita mocno. - Cokolwiek ci powiem, w rzeczywistości moja piłka ją trafiła. Taka jest prawda. Nie mogę powiedzieć nic więcej, jak tylko przeprosić ją, moją partnerkę, ludzi, którzy byli tam dla nas, widzów i cały turniej. Spodziewam się grzywny, a nawet przykładnej kary. Sprostam swoim obowiązkom. Dziś mogę tylko powiedzieć, że jestem wdzięczna, że publiczność nie wygwizdała mnie wczoraj na korcie - wspomina Miyu Kato. - Powiedziano mi, że piłka trafiła ją w szyję lub nieco niżej, ponieważ trzymała się za żebra. Nie wiem, dlaczego nasze przeciwniczki, które stały plecami do niej plecami, zeznały, że została trafiona w głowę i dlaczego powiedziały, że krwawiła. Nie sądzę, żeby krwawiła. Nie czepiam się, ale nie rozumiem podejścia naszych przeciwniczek do tej sytuacji - skwitowała Japonka. Wielka afera w Paryżu. Przypadkiem wywołała burzę. Jest reakcja zawodniczki