Iga Świątek przewodzi rankingowi WTA od 5 kwietnia zeszłego roku, gdy na tronie zastąpiła Ashleigh Barty. Australijka chwilę wcześniej poinformowała o zakończeniu kariery, a Polka została jej godną następczynią. W zeszłym roku raszynianka notowała fantastyczną serię 37 spotkań bez porażki, wygrywała kolejne turnieje. Nic dziwnego, że na zakończenie sezonu miała olbrzymią nad resztą stawki. Początek tego roku Świątek miała jednak gorszy niż dwanaście miesięcy wcześniej, na dodatek swój kapitał zaczęły budować Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina. Zwłaszcza ta pierwsza, bardziej regularna, miała wielką chęć na zastąpienie Igi w roli liderki światowej listy. - Myślę, że bardzo się rozwinęłam i mam wszystko, by być numerem jeden - mówiła tuż przed startem paryskiego wielkoszlemowca. Iga Świątek nie była skazana na potknięcie rywalki. Miała wszystko w swoich rękach W tamtym momencie Sabalenka była liderką wirtualnej listy, czyli takiej, w której odchodzą punkty zdobyte 52 tygodnie wcześniej. Wtedy Świątek wygrała Rolanda Garrosa, dostała za to 2000 punktów, zaś Białorusinka odpadła już na początkowym etapie. Sytuacja była jasna - gdyby Polka w tym roku odpadła przed ćwierćfinałem French Open, Sabalenka byłaby pierwsza na liście WTA. Bez względu na swój wynik. Świątek miała jednak wszystko w swoich rękach - musiała "tylko" wygrać całą imprezę w Paryżu (gdyby jej rywalka doszła do finału), aby utrzymać się na szczycie. Roland Garros 2023. Sabalenka przegrała półfinał. Co to oznacza dla Igi Świątek? Przed dzisiejszymi spotkaniami półfinałowymi Białorusinka miała w wirtualnym rankingu 8012 punktów, Polka - 7720. Gdyby Sabalenka pokonała Karolinę Muchovą, Iga Świątek musiałaby triumfować w całym Rolandzie Garrosie. Tyle że Czeszka zagrała niesamowicie - przegrywała 2:5 w trzecim secie, broniła meczbola, miała duży problem z mięśniami w prawej nodze. A jednak dokonała całkowitego zwrotu, wygrała pięć gemów z rzędu i całe spotkanie po ponad trzech godzinach walki. To stawia sprawę jasno - Iga Świątek będzie w poniedziałkowym rankingu WTA wyżej od Sabalenki, jeśli tylko wygra swój półfinał z Beatriz Haddad Maią. Nie musi nawet wygrać całego turnieju! Sabalenka zostanie bowiem z rankingiem na poziomie 8012 punktów. Polka, jeśli wygra dziś z Brazylijką, będzie miała w dorobku 8240 punktów - o 228 więcej od Białorusinki. Ewentualna wygrana w finale dałaby już raszyniance spory komfort na kolejne tygodnie i sam Wimbledon - 8940 punktów w dorobku, blisko tysiąc więcej od rywalki. A przecież w poprzednim sezonie Świątek w ogóle nie punktowała na trawie - nie startowała przed Wimbledonem, a sam turniej w Londynie miał rangę - de facto - imprezy towarzyskiej. To efekt kary ATP i WTA za odsunięcie od gry zawodniczek i zawodników z Rosji i Białorusi, w tym także i Sabalenki.