W półfinałach French Open nietrudno było wskazać faworytki. Jeśli jednak trzeba byłoby wskazać, która zawodniczka ma większe szanse na sprawienie niespodzianki to byłaby to Beatriz Haddad Maia, czyli rywalka Świątek. Brazylijka gra ostatnio bardzo dobrze i wspięła się na czternaste miejsce w rankingu. Ekipa Sabalenki na pewno jednak nie mogła lekceważyć Muchowej. Czeszka zakończyła poprzedni rok na odległej 151. pozycji rankingu WTA. Jednak dwa lata temu zagrała w półfinale Australian Open i była nawet była 19. rakietą świata. Potem jednak miała spore problemy zdrowotne. Mówiła, że wróci na kort, jak pozbędzie się bólu. Kiedy poradziła sobie z kłopotami dotyczącymi pleców i mięśni brzucha, skręciła kostkę. W efekcie nie zagrała w kolejnym Australian Open, a w trakcie ubiegłego roku spadała w rankingu. W tym sezonie powoli odrabia strata - zagrała w ćwierćfinale w Dubaju, Indian Wells i 1/8 finału w Rzymie. Do French Open przystąpiła jako 43. zawodniczka rankingu i w związku z tym nie była rozstawiona. Po drodze do półfinału pokonała m. in. Marię Sakkari (8 WTA) czy Irinę Begu (23 WTA). Co innego jednak Sabalenka, która jest bardzo zdeterminowana, bo jest o krok od zdetronizowania Światek. Wokół Białorusinki atmosfera jest bardzo gęsta. Organizatorzy turnieju starają się, by nie dostawała trudnych pytań dotyczących jej ojczyzny Białorusi wspierającej Rosję, która napadła na Ukrainę. Konferencje prasowe zawodniczki mają być ukrywane lub odwoływane. A kiedy w ćwierćfinale Sabalenka pokonała Ukrainkę Elię Switolinę, ta w geście protestu nie podała jej ręki. Tie break dla Muchovej W takich okolicznościach Białorusinka mierzyła się z Czeszką. Od początku użyła swojego atutu - mocnego serwisu. Jedną z piłek posłała z prędkością ponad 190 km/h. Muchova próbowała odpowiedzieć tym samym (181 km/h), a do tego dołożyła umiejętności techniczne i mecz był wyrównany. Sabalenka próbowała grać bardziej agresywnie i mocniej, jakby chciała rywalkę zmieść z kortu. Czeszka spokojnie reagowała na zagrania rywalki, ale przy jej podaniu momentami była bezradna. Przy swoim serwisie zaczęła się mylić - prowadziła się już 40-15, przegrała trzy piłki, Białorusinka miała dwa breakpointy, ale Muchova wyszła z opresji. Obie zawodniczki nadal utrzymywały własne podanie i było 4:4. Kiedy udało się Czeszce w końcu przełamać rywalkę, miała nawet piłkę setową, ale tym razem Białorusinka się obroniła. O pierwszym secie zdecydował tie break. Muchova rozpoczęła go świetnie (3-0), ale rywalka odrobiła straty. Czeszka miała nerwy ze stali i właśnie spokojem przechyliła szalę na swoją korzyść (7-5 w tie breaku). To zdeprymowało Sabalenkę. Pierwszego gema w drugim secie Czeszka wygrała do zera. W kolejnym przy podaniu rywalki znów spokojnie reagowała na zagrania Białorusinki, która w każdą piłkę starała się wkładać maksymalną siłę. W efekcie Muchova ją przełamała, ale za chwilę tę przewagę straciła. Sabalenka była zaskoczona tak dobrą grą rywalki. Momentami z niedowierzaniem patrzyła jak Czeszka odbijała jej mocne uderzenia. Siła Białorusinki w końcu dała znać o sobie i udało się jej przełamać przeciwniczkę. Ale tylko na chwilę, bo Muchova nadal grała świetnie. Odrobiła stratę (było 4:4) i wygrała gema przy swoim podaniu. Postawiona pod ścianą Sabalenka doprowadziła do remisu (5:5). Muchova odzyskała prowadzenie, ale mocne serwisy Białorusinki sprawiły, że znów doszło do tie breaka. W nim Czeszka przegrała szybko dwa swoje serwisy, było 2-4. Potem było 5-6, ale to Muchova serwowała, ale to nr 2 światowego tenisa wygrałą seta. W trzeciej partii było widać rosnące zmęczenie Muchovej. Sabalenka swoje gemy serwisowe wygrywała łatwiej. Czeszka musiała się mocno napocić, ale udawało się jej nadążać za rywalką. Białorusinka nie ustrzegała się błędów i mecz był wciąż bardzo zacięty. W szóstym gemie Sabalenka przełamała przeciwniczkę i wydawało się, że to będzie kluczowy moment meczu. Tymczasem Muchova nie poddała się, odrobiła straconego gema, ale zaczeła mieć problemy z nogą i utykać. Mimo tego doprowadziła do remisu (5:5). I wygrałą dwa kolejne gemy, odnosząć największy triumf w karierze.