Justyna Krupa, Interia: Jak nastawienie, jeśli chodzi o występ Igi Świątek w tym wyjątkowym dla niej turnieju, jakim jest Roland Garros? Obserwowała Pani ostatni turniej WTA w Rzymie z bliska. Wiadomo, że Polka przeżyła tam trudniejszy moment, gdy musiała skreczować w meczu z Jeleną Rybakiną. Czego można się spodziewać pod względem dyspozycji fizycznej po występie Polki w Paryżu - na tyle, na ile patrząc z boku można to określić? Joanna Sakowicz-Kostecka, ekspertka i komentatorka Canal Plus Sport, była tenisistka: - Jak widać z przebiegu turnieju, decyzja o kreczu tamtym spotkaniu była najlepszą możliwą decyzją. Iga nie była przecież jedyną zawodniczką, która odczuła skutki rywalizacji w tym turnieju. Rybakina po drodze do tytułu mierzyła się z trzema rywalkami, które ostatecznie skreczowały, o czymś to świadczy. Wiem, że dla osób, które nie były sportowcami, bądź w ogóle nie uprawiały sportu nawet rekreacyjnie, takie poddanie meczu przed czasem może kojarzyć się z jakimiś obawami, czy "ucieczką". Ale nie, absolutnie w tym przypadku nie możemy o czymś takim mówić. Zakładając, że Iga grałaby do samego końca: mogła ryzykować poważną kontuzją, która mogłaby się za nią ciągnąć jeszcze miesiącami. Nie tylko Roland Garros, ale i Wimbledon mógłby pójść "na straty". Wystarczy spojrzeć na przypadek Simony Halep z 2021 roku, kiedy to naderwała łydkę w Madrycie. Decyzja Igi była więc bardzo słuszna. Zwłaszcza patrząc przez pryzmat całego turnieju i dodatkowo tego, jak ten finał turnieju w Rzymie został rozegrany. Czy możemy się spodziewać, że te kilka dni odpoczynku dało Idze Świątek możliwość odpowiedniej regeneracji? Czy w teorii kibice mogą podchodzić do rywalizacji Polki w Roland Garros z takimi oczekiwaniami, jak wobec zdrowej zawodniczki? Czy jednak pewien margines ryzyka trzeba założyć w tym wypadku? - Na pewno brałabym margines pewnej niepewności. Najbardziej rzetelnymi informacjami dysponuje w tej sytuacji team Igi, a my nie mamy - i nie będziemy mieć - tu pełnych danych. Możemy jedynie spekulować i czekać do pierwszych meczów turnieju. Przy dużym pechu może się okazać, że Iga w pierwszych rundach będzie musiała się zmobilizować naprawdę na sto procent. Natomiast patrząc realnie, to większość zawodniczek, które Iga może wylosować w przypadku trzech początkowych rund nie ma raczej potencjału czy "narzędzi", by pokonać Igę na korcie ziemnym. Ta rotacja, którą ona dysponuje, przyspieszenie z forhendu - nawet przy takiej "średniej" dyspozycji są wystarczające, by przez te pierwsze trzy rundy przejść z powodzeniem. Patrzę na to realnie i bez zbytniej ostrożności, ale też bez "dmuchania balonika". Nawet jednak ten początek turnieju powinien dać nam odpowiedź na pytanie, w jakiej tak naprawdę dyspozycji fizycznej jest w tym momencie Iga. Roland Garros. Joanna Sakowicz-Kostecka: Widzę teraz u Igi Świątek ogromną radość z gry Obserwowała Pani Igę Świątek w tym sezonie na mączce wielokrotnie. Rzeczywiście na tej nawierzchni wyraźnie widać, że bije od niej większa pewność siebie, niż na kortach twardych? O trawie już nawet nie wspominając. - Przede wszystkim to, co ja widzę u niej obecnie, to jest radość, ogromna radość z gry. Nie analizowałam tego, czy chodzi o większą radość z gry na korcie ziemnym, niż na twardym. Bazuję jednak na tych moich ostatnich wrażeniach. Widać, że Iga się świetnie czuje na placu gry, nawet trening jest dla niej dużą frajdą. To jest najważniejsze. Dodatkowo fakt, że ona się na korcie ziemnym wychowała, to poruszanie, te doślizgi - powoduje to, że przeciwniczki mają dużo większy problem ze znalezieniem na nią odpowiedniego sposobu. To też sprawia, że ta radość z gry, z pewnego dominowania w poszczególnych aspektach, powoduje, że Iga czuje się na tym korcie lepiej. Ostatnio również Ons Jabeur wyznała, jak mocno kocha korty ziemne, porównywała swoje upodobanie do nich do nastawienia Igi do mączki. Tunezyjka zaznaczyła, że podczas tegorocznego Roland Garros będzie mierzyć się z mniejszą presją, bo wraca dopiero do pełni formy. Może jednak należy ją traktować jako potencjalnego "czarnego konia" imprezy? Kto jeszcze może nas pozytywnie zaskoczyć podczas turnieju w Paryżu? - O Ons Jabeur nie myślałam z tego względu, że cały czas mam wątpliwości, czy ten czas pauzy, który dała sobie po występie w Stuttgarcie był odpowiednio długi. Bo jednak odniosła bardzo poważną kontuzję. Widać było w Rzymie, że jeszcze się z nią nieco zmaga. Ale na pewno będzie groźna, nie można jej lekceważyć. To jednak zawodniczka, która jest groźna na każdej nawierzchni. Faktycznie może też grać bez presji, bo nie broni żadnych punktów w Paryżu. Natomiast u niej gra bez presji czasem przejawia się tak, że daje znać o sobie zbytnia nonszalancja, której czasem Tunezyjka ulega. Natomiast w Rzymie bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Rybakina. Nie upatrywałam jej w roli faworytki w meczu z Marketą Vondrousovą, a zagrała w tym spotkaniu fenomenalnie. Bardzo dobrze się poruszała, dobrze dobierała uderzenia, operowała kierunkami. To był dla nas taki sygnał, że powinniśmy się byli obawiać przed starciem z Igą. Zaskoczyło mnie, jak ona się dobrze poruszała po korcie. Mimo tego, że w Rzymie były fatalne warunki atmosferyczne, to ten kort centralny nie był tak wolny, jak mogło się wydawać, z tyłu było dość ślisko. Można było łatwo stracić równowagę, zwłaszcza będąc tak wysoką zawodniczką, jak Rybakina. Nie patrząc więc już na te trzy krecze, tylko na sam przebieg meczów, to uważam, że w Roland Garros Rybakina będzie bardzo groźna i powinniśmy upatrywać w niej jednej z faworytek. Czytaj także: Iga Świątek przekazała kapitalną nowinę. Nie pozostawia żadnych złudzeń Jest jeszcze oczywiście Aryna Sabalenka. Wiele osób docenia to, że jest obecnie tak zacięta rywalizacja między "jedynką" i "dwójką" światowego rankingu, czyli Polką i Białorusinką. Niektórym brakowało trochę tego w WTA w ostatnim czasie - takiej wyrazistej rywalizacji w czołówce, która przyciągałaby też kibiców. - Tak, wyklarowała się taka ścisła trójka zawodniczek, w przypadku których każda z każdą może wygrać. I wiadomo, że te mecze będą na bardzo wysokim poziomie. Z jednej strony mamy tę czołówkę, ten peleton, ale nadal Iga będzie główną faworytką turnieju. Natomiast już się nie zakłada, że nikt nie będzie miał do niej podejścia. Roland Garros. Na co stać Magdę Linette? A jak oczekiwania w stosunku do reszty polskich reprezentantek w Roland Garros? - Bardziej życzenia, niż oczekiwania. Magda Linette - zwłaszcza po dokonaniach w Australian Open - pewnie byłaby bardzo zadowolona, gdyby w Paryżu wywalczyła grę w drugim tygodniu. To byłoby coś wspaniałego i myślę, że ją na to jak najbardziej stać. Z kolei jeśli chodzi o Magdę Fręch, to mączka jest nawierzchnią, która jej najbardziej sprzyja. Życzę jej w Paryżu dobrego rezultatu i chciałabym, by powalczyła. W Wimbledonie w zeszłym roku dotarła do III rundy, ale wówczas nie otrzymała za to punktów. Gdyby tutaj co najmniej wyrównała ten rezultat - na co ją absolutnie stać - to byłby ogromny awans w rankingu i lepsze perspektywy. Rozmawiała: Justyna Krupa Czytaj także: Iga Świątek wśród dominatorek tenisa. Te osiągnięcia robią wrażenie