Poniedziałkowy mecz czwartej rundy wielkoszlemowego Rolanda Garrosa z udziałem Igi Świątek nie potrwał zbyt długo, bo zaledwie 29 minut. Zakończył się kreczem Łesi Curenko, która przy stanie 1:5 i trzykrotnej utracie gema serwisowego postanowiła wycofać się z dalszej rywalizacji. Na konferencji prasowej wytłumaczyła, dlaczego podjęła taką decyzję. "Mam coś podobnego do (Jeleny - przyp. red.) Rybakiny, wirusa czy cokolwiek to jest. Moje ciało nie mogło sobie z tym poradzić. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, aby dać radę, ale niestety czym innym jest robienie normalnych czynności, a czym innym granie w tenisa. Gardło zaczęło mnie boleć jeszcze przed wcześniejszym meczem, ale fizycznie czułam się jeszcze bardzo dobrze" - przyznała, cytowana przez wtatennis.com. W weekend pojawiły się pierwsze poważniejsze problemy. "W niedzielę nie byłam w stanie już trenować, a przed meczem miałam trudności na rozgrzewce. Miałam nadzieję, że po prostu zacznę spotkanie i może poczuję się trochę lepiej. Niestety było coraz gorzej, więc musiałam przestać, nie chciałam już być na korcie i grać" - wyjaśniła. I dodała: Amerykanka czekała na Świątek cały rok. "Inaczej to byłoby tchórzostwo" Roland Garros 2023: Curenko jak Rybakina. Los zabrał im szanse Przypomnijmy, że choroba wykluczyła z French Open także wspomnianą reprezentantkę Kazachstanu. Dla jej fanów był to spory cios, bo nikt nie spodziewał się takiej wiadomości. "Nie czułam się dobrze ostatnio. Nie spałam dwie noce. Mam gorączkę. Ciężko grać w tych warunkach w turnieju. Byłam u doktora. To chyba koronawirus. A mój system immunologiczny osłabił się również z powodu alergii" - mówiła wtedy na nieplanowanym spotkaniu z dziennikarzami. Ukrainka we wcześniejszych rundach pokonywała Barborę Krejcikovą, Lauren Davis i Biancę Andreescu. Na jej "rozkładzie" były więc cenione nazwiska ze stawki WTA. Co ciekawe, z Amerykanką wygrała właśnie poprzez krecz rywalki. Na próbę sprawienia sensacji i wyrzucenia za burtę French Open liderki rankingu nie pozwoliło zdrowie. Z kolei Polka w kolejnym starciu zmierzy się z Coco Gauff. Z pewnością dzięki poddaniu się przeciwniczki zachowa więcej sił. "Taka sytuacja ma plusy i minusy. To był drugi z rzędu krótki mecz, więc może jutro będę miała intensywniejszy trening. Muszę o tym porozmawiać z trenerem. Na pewno jednak lepiej mieć krótki mecz niż trzygodzinny bój, po którym czułabym się wyczerpana. Awansowałam do ćwierćfinału i nadal czuję się świeża - stwierdziła. "Skandal" na Roland Garros, nie zamierza milczeć o Sabalence i spółce. "Jakby grać z hitlerowcami"