Dla Mai Chwalińskiej występ na kortach Rolanda Garrosa był wielką niewiadomą. Po wyleczeniu kontuzji kolana Polka grała już od ponad dwóch miesięcy, z krótką przerwą na leczenie przeziębienia, ale forma wciąż była daleka od zeszłorocznej. Dzięki zamrożonemu rankingowi mogła wystąpić w eliminacjach French Open, to samo czeka ją też na Wimbledonie, ale jakiekolwiek zwycięstwo można było traktować jako spory sukces. A tymczasem Chwalińska zaimponowała już swoją dyspozycją we wczorajszym meczu z jedną z faworytek całych kwalifikacji Lucrezią Stefanini, której oddała zaledwie trzy gemy, a dziś wcale nie było gorzej. Roland Garros to dla Polki wielka niewiadoma. Dziś mocno zdenerwowała Rosjankę Rywalką Polki w drugiej rundzie była 19-letnia Rosjanka Maria Timofiejewa - zawodniczka o podobnych warunkach fizycznych do Polki, ale wyżej o ponad sto miejsc notowana w rankingu WTA. Tyle że ona zdecydowanie woli korty twarde - mączki raczej unika. Przed French Open próbowała gry na tej nawierzchni tylko w turnieju ITF w tureckim Bodrum, wypadła tam dość przeciętnie. A Polka irytowała ją swoimi zagraniami od samego początku. Chwalińska grała bowiem defensywnie, ale nie trzy metry za linią końcową kortu, a blisko niej. Zmieniała tempo, głębokimi top spinami "podpuszczała" swoją rywalkę. Ta nie mogła złapać odpowiedniego rytmu, choć w pierwszym gemie miał aż trzy szanse na przełamanie serwisu Polki. Chwalińska się obroniła, a w czwartym gemie sama dostała trzy break pointy. Timofiejewa była bardzo nerwowa, wściekła się, gdy wyrzuciła prosty smecz i tym samym oddała swojego gema rywalce. Mądra gra Chwalińskiej. Pierwszy set był jej koncertem Już w małym turnieju ITF w austriackim Feld am See widać było, że Chwalińska wraca powoli do dawnej formy - wytrzymuje dłuższe wymiany, potrafi zmieniać tempo akcji. Tak było i dziś, tylko już na wyższym poziomie. W szóstym gemie Timofiejewa prowadziła 40:0, była już pewna siebie. A jednak Polka nie oddała tego gema bez walki, podjęła rękawicę. Rosjankę irytowały zagrania Polki, która nie zamierzała już bronić się daleko za linią końcową. Slajsami z obu stron deprymowała nastolatkę z Rosji, a ta wyrzucała kolejne piłki za kort. Nie pomagały jej dropszoty, do których Chwalińska dobiegała już bez problemów. Polka wygrała pięć kolejnych akcji i po raz drugi przełamała Timofiejewą. A niedługo później, po 38 minut gry, Polka cieszyła się z wygrania seta 6:1. Zmiana ról w drugim secie. Timofiejewa odnalazła właściwą drogę W drugim secie Polka nie była już tak skuteczna w swoich gemach serwisowych. Mało tego - była bardzo nieskuteczna. Nie grała może jakoś bardzo źle, ale pozwoliła "nakręcić się" Timofiejewej, która po drugiej, trzeciej czy czwartej udanej akcji zyskała dużo pewności. I to Rosjance zaczęło wszystko wychodzić - oddała co prawda jednego swojego gema serwisowego "na sucho", ale sama trzykrotnie przełamała Chwalińską. Role zupełnie się odwróciły - to Rosjanka prowadziła już 5:1, nie irytowała się, dodawała sobie otuchy głośnymi okrzykami. Seta wygrała zaś 6:2. O awansie do trzeciej rundy, gdzie czekała już Amerykanka Taylor Townsend, decydował więc trzeci set. W nim Chwalińska, po czterech kolejnych przegranych gemach serwisowych, w końcu zapunktowała, miała nawet dwie szanse na objęcie prowadzenie 2:1, po serwisie Timofiejewej. Rosjanka się obroniła po niezłych wymianach, zwykle bardzo wyrównanych. Tyle że ona nie grała już tak ryzykownie jak w pierwszym secie, przyjęła taktykę Polki. Popełniała mniej niewymuszonych błędów, Polka zaś znalazła się w sporych opałach. Problemy pojawiły się w czwartym gemie, w którym Chwalińska prowadziła już 40:15, a została przełamana. Debiutująca w seniorskim Wielkim Szlemie 19-latka z Rosji objęła prowadzenie 3:1 i szansy już nie wypuściła. To ona zagra w piątek z Townsend o miejsce w turnieju głównym.