Zawodnicy z Rosji i Białorusi występują bez przerwy w cyklach ATP i WTA, choć pod neutralną flagą, od czasu kiedy Władimir Putin w lutym zeszłego roku zaatakował Ukrainę z pomocą Mińska. 33-letnia Curenko przyznała, że odczuwa "ogromny stres" czekając, czy w drabince zbliżającego się Rolanda Garrosa zostanie rozlosowana przeciwko zawodniczce z Rosji lub Białorusi. "Moje przesłanie na tę imprezę jest identyczne z tym, co powiedziałam o innych sportach - po prostu musimy wyjść i pokonać ich na każdym polu. Nie ma sensu, aby ukraińscy sportowcy się poddawali. Jaki to miałby być przekaz? W tenisie próbowaliśmy wielu rzeczy, żeby zakazać ich startów, ale organizacje nim zarządzające nie chcą nas słuchać" - stwierdziła Ukrainka. Jest ona także sfrustrowana brakiem wsparcia, nawet prywatnie, dla niej i jej rodaków od rosyjskich i białoruskich rywali, mimo że niektórzy z nich "kiedyś byli bardzo dobrymi przyjaciółmi". "Tylko jedna osoba ze mną rozmawiała bezpośrednio pierwszego dnia wojny. Powiedziała mi, że to wszystko, co się dzieje, jest takie straszne. Teraz żaden zawodnik ze mną nie rozmawia. Nie współczuję im, bo jeśli oni cierpią, my cierpimy znacznie bardziej. W takich wpadkach można pomóc na wiele sposobów, a jeśli się boisz, to można zmienić obywatelstwo lub przenieść rodzinę. Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby chcieli się wypowiadać, ponieważ ci, którzy popierają wojnę, zostaną wtedy ujawnieni" - przyznała Curenko. WTA nabiera wody w usta w sprawie Rosjanek. Ukrainki wściekłe po spotkaniu Tenisistka z powodu ataku paniki wycofała się przed meczem trzeciej rundy turnieju WTA w Indian Wells z Białorusinką Aryną Sabalenką. Wywołała go "nieprzyjemna rozmowa" ze Steve'em Simonem, szefem WTA. "Byłam zszokowana, ponieważ rok wcześniej Simon powiedział, iż każdy, kto będzie wspierał tę wojną zostanie wykluczony. Tymczasem po roku zmienił swoje nastawienie na 'wspieranie wojny jest w porządku'" - powiedziała Ukrainka. Skandaliczne słowa prezesa WTA na temat wojny. Ukrainka zdradza, co powiedział Dodała, że była jakoś w stanie wygrać w drugiej rundzie, ale widziała, że zostanie wykorzystana jako narzędzie propagandy, jeśli zagra przeciwko Sabalence. "Wyobraziłam sobie, że jeśli wystąpię w takim spotkaniu to ludzie jak Simon powiedzą na spotkaniu dyrektorów "widzisz, zagrały przeciwko sobie i było w porządku'. Użyłby mojego imienia w sposób, jakiego nie chcę" - stwierdziła Curenko. Według niej jej dyscyplina jest wykorzystywana do pokazania, że mecze na sportowej arenie pomiędzy zawodnikami z tych krajów są jednak możliwe. "Mam wrażenie, że MKOl używa tenisa jako swego rodzaju pomostu, mówiąc, że tam występują naprzeciw siebie Ukraińcy i Rosjanie czy Białorusini i to nie jest problem. Wykorzystują to przy podejmowaniu decyzji o igrzyskach olimpijskich. To jednak jest problem, a Ukraińcom bardzo ciężko jest grać przeciwko Rosjanom i Białorusinom z różnych powodów. WTA i MKOl patrzą na sport z perspektywy praw człowieka dla Rosjan i Białorusinów, ale ignorują ich łamanie w stosunku do Ukraińców" - powiedziała 33-letnia tenisistka. MKOl po rosyjskiej inwazji zalecił, aby nie dopuszczać sportowców z Rosji i Białorusi do startów, ale w tym roku zmienił zdanie, choć muszą oni spełnić szereg warunków i nie mogą występować pod własną flagą. Wciąż natomiast nie podjął decyzji odnośnie startu zawodników z tych krajów w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Ukraińska tenisistka zwróciła się do szefa MKOl-u. Bolesny komunikat