Iga Świątek wygrała z Brazylijką Beatriz Haddad Maią 6:2, 7:6. I nie kryła, że pierwszy set był dla niej znacznie łatwiejszy. - Nie wiem, co ostatecznie zdecydowało o wygranej. To trudne pytanie. Pewnie skorzystałam z tego, że dobrze gram na kortach ziemnych. Cieszę się, że jestem stabilna i utrzymuję równy poziom - mówiła. Jak dodała, skoro doszła do finału French Open, to znaczy, że wszystko dotąd na turnieju w stolicy Francji zagrało tak jak powinno. I że Polka jest gotowa przyjąć każda grę z każdą rywalką. Jednocześnie zależy jej na tym, aby tegoroczny finał, w którym może obronić tytuł sprzed roku, był takim meczem, jak każdy inny. Aby niczym się nie wyróżniał. Co skandowała widownia - Iga czy Bea? Poproszona o to, by zwrócić się do swoich kibiców po polsku, Iga Świątek początkowo tego nie zrobiła. - Nie byłam pewna, co skandowane jest z trybun. Raz słyszałam "Iga", to znów "Bea" - przyznała Polka jeszcze po angielsku. Na paryskich trybunach było mnóstwo kibiców brazylijskich, dopingujących swą pupilkę, a "Bea" to skrót od Beatrix, imienia noszonego przez Haddad Maię. Następnie Iga Świątek powiedziała już po polsku: - Dziękuję za to, że jest was coraz więcej w Paryżu i na każdym turnieju. Jest super.