Hubert Hurkacz rozegrał w tegorocznym French Open tylko trzy mecze, ale na korcie zaliczył maraton. Za każdym razem mecz z jego udziałem był widowiskiem pięciosetowym. Po dwóch triumfach przyszła przegrana z Juanem Pablem Varillasem. Wcześniej Polak wyrzucił z turnieju Belga Davida Goffina i Holendra Tallona Griekspoora. W starciu z Peruwiańczykiem musiał jednak uznać wyższość rywala, ulegając 6:3, 3:6, 6:7 (3-7), 6:4, 2:6. Dramat wielkiego mistrza. Zamiast rekordu w Garrosie, urodziny w szpitalu Okazało się, że "Hubi" przez większą część spotkania zmagał się z urazem. Wyznał to dopiero po zejściu z pola gry. - Kort był dość śliski w porównaniu z innymi. Już na początku meczu zrobiłem zły ślizg i naciągnąłem trochę przywodziciela. Tak naprawdę z czasem było tylko gorzej. Trzeba grać z tym, co się ma. Walczyłem, jak mogłem. Na tyle ile mogłem, starałem się od tego odciąć - tłumaczył, cytowany przez sport.pl. Hurkacz dziękuje kibicom i przenosi się na trawę. Wimbledon już za niespełna miesiąc W IV rundzie na Hurkacza czekał sam Novak Djoković. W Paryżu nadal rywalizuje tylko Serb, który dotarł właśnie do ćwierćfinału. Polski tenisista opuścił już stolicę Francji. Wrze na Roland Garros. Fritz postanowił pójść na wojnę z publiką. Wymowne sceny po meczu "Dzięki za niesamowite wsparcie podczas Rolanda Garrosa. Opuszczam Paryż zmotywowany i głodny więcej. Teraz na trawę" - napisał Hurkacz w niedzielny wieczór na Twitterze, akcentując swój dobry stan emocjonalny. Nie wspomniał niestety słowem o kontuzjowanej nodze. Z kontekstu można jednak wywnioskować, że doznany w piątek uraz nie jest poważny. Kolejny turniej wielkoszlemowy - tym razem na trawiastych nawierzchniach Wimbledonu - rozpocznie się już 3 lipca.