Elise Mertens największe sukcesy odnosiła w deblu, wygrywając aż trzy turnieje wielkoszlemowe: Australian Open, Wimbledon oraz US Open. Belgijka nieźle radzi sobie także w rywalizacji singlistek - na swoim koncie ma kilka triumfów w mniej prestiżowych imprezach, a dobrą i regularną grą zapracowała na 28. miejsce w rankingu WTA. Wcale nie jest łatwo. Iga Świątek nie zamierza tego ukrywać. "Nie widzicie, co jest za kulisami" Belgijka udział w tegorocznym Rolandzie Garrosie rozpoczęła od pewnej wygranej z Viktorią Hruncakovą. W drugiej rundzie rozprawiła się z Camilą Osorio, a w trzeciej dość nieoczekiwanie pokonała trzecią rakietę świata, Jessikę Pegulę. Gdy w boju o ćwierćfinał trafiła na Anastazję Pawluczenkową, wydawało się, że bez większych problemów pokona Rosjankę, która wprawdzie jeszcze dwa lata temu grała w finale French Open, ale w ostatnim czasie ma problem z nawiązaniem do dawnej, wysokiej formy. Roland Garros 2023. Elise Martens dobrze weszła w mecz. Później miała problemy Mertens zgodnie z oczekiwaniami wygrała pierwszą partię, już przy pierwszej okazji przełamując Pawluczenkową. Ta wprawdzie odpowiedziała przełamaniem powrotnym, ale w kolejnych gemach warunki dyktowała utytułowana deblistka, która wygrała seta 6:3. Afera przed meczem Aryny Sabalenki. Kibice jawnie się zbuntowali. To jej się nie spodoba Druga odsłona meczu była już bardziej wyrównana. Pawluczenkowa ponownie szybko straciła podanie i ponownie szybko odpowiedziała przełamaniem powrotnym. Losy partii, w której obie zawodniczki popełniały sporo błędów (Rosjanka 19, Belgijka 12), rozstrzygnęły się dopiero w tie-breaku. Górą była klasyfikowana na 333. miejscu w rankingu WTA 31-latka, która tym samym doprowadziła do wyrównania stanu rywalizacji. Przerwa medyczna w meczu Elise Mertens Trzeci set lepiej rozpoczął się dla Rosjanki, która w pierwszym gemie przełamała rywalkę, a po chwili powtórzyła ten wyczyn po długim i granym na przewagi gemie, w którym wypracowała sobie aż cztery break pointy. Przy stanie 3:0 dla rywalki Mertens poprosiła o przerwę medyczną, sygnalizując problemy z odcinkiem lędźwiowym. Po powrocie na kort Mertens przełamała rywalkę i wydawało się, że na dobre wróciła do gry. Przy własnym podaniu 27-latka nie wykorzystała jednak szans na zminimalizowanie strat - zaczęła popełniać błędy i chociaż prowadziła już 40:0, przegrała gema. 333. zawodniczce światowego zestawienia nie pozostało nic innego, jak pójść za ciosem - Rosjanka bez większych problemów zapisała gema na swoim koncie (5:1) i była już o krok od triumfu w meczu. Przerwali konferencję Igi Świątek. Kuriozalne tłumaczenia. Poszło o... język polski? Mało brakowało, a Rosjanka w siódmym gemie przypieczętowałaby zwyciętwo - Pawluczenkowa miała trzy piłki meczowe, ale ostatecznie Mertens zdołała się wybronić i zapisała gema na swoim koncie. Wyjście z opresji najwyraźniej dodało skrzydeł Belgijce, która w kolejnym gemie przełamała rywalkę, zmniejszając straty (3:5). 28. zawodniczka rankingu w dalszym ciągu popełniała jednak podwójne błędy serwisowe (w całym meczu aż 16), co nie ułatwiało jej zadania - słabszą postawę rywalki w serwisie wykorzystała Rosjanka, która w dziewiątym gemie przełamała rywalkę i wygrała partię 6:3, a cały, trwający nieco ponad trzy godziny mecz 2:1 (3:6, 7:6, 6:3). Pawluczenkowa jest tym samym pierwszą ćwierćfinalistką tegorocznego Rolanda Garrosa. Rosjanka, która we wcześniejszych rundach eliminowała wyżej notowane rywalki - Ludmiłę Samsonową i Anastazję Potapową, potwierdziła, że świetnie czuje się na paryskich kortach i wysłała jasny sygnał, że nie należy lekceważyć finalistki turnieju z 2021 roku.