Ani Novak Djoković, ani tym bardziej Norweg Casper Ruud nie byli notowani z numerem 1 na turnieju wielkoszlemowym French Open w Paryżu. Nie mieli nawet dwójki, bo Serb przystąpił do walki z rozstawieniem z nr 3, a Ruud - tuż za nim, z czwórką. W tym sensie można powiedzieć, że skład finału na kortach im. Rolanda Garrosa był w jakimś sensie niespodzianką, jednakże Novak Djoković wygrywał tu już dwukrotnie i dwukrotnie wbijał się w ostatnich latach w rywalizację między dwoma innymi gigantami, Rogerem Federerem i Rafaelem Nadalem -największymi dominatorami paryskiej imprezy. Na dodatek Djoković jeszcze czterokrotnie był w finale French Open. Francuski turniej to nie jego ukochane Australian Open, ale wygrywać tu potrafi. Z kolei Casper Ruud - pierwszy w dziejach norweski tenisista w czołowej dziesiątce świata - do finału dotarł drugi raz z rzędu, jak kiedyś Dominic Thiem czy Robin Söderling. Skoro więc odpadła turniejowa i światowa jedynka, Hiszpan Alcaraz (w półfinale z Djokoviciem) i dwójka, Rosjanin Daniłł Miedwiediew (już w pierwszej rundzie), mieliśmy jednak w finale dwóch faworytów. Ruud zaczął dobrze, ale Djoković pokazał klasę w pierwszym secie Podrażniony zeszłoroczną porażką z Rafaelem Nadalem norweski mistrz zaczął imponująco. Po wyczerpującym gemie złamał serwis Djokovicia na 2:0. Grał odważnie, wspaniale, aż w trzecim gemie łatwą, kończącą piłkę wyrzucił w aut w taki sposób, że widownia zamarła. Jak to możliwe? To jednak nie zraziło Norwega. Nacierał dalej i objął prowadzenie 4:1. Serb musiał już odrabiać straty i robił to. Fizyczny, ciężki mecz szybko się wyrównał i mogło wydawać się, że Djoković zaczyna go kontrolować. Pierwszy set ułożył się pasjonująco, rywale po "pobudce" serbskiego mistrza wygrywali praktycznie na zmianę, aż doszło do wyniku 5:5. Kiedy Novakowi Djokovicowi udało się odpowiednio wejść w ten mecz, Norweg wpadł w poważne tarapaty. Serb wygrał 7:1 w tie-breaku i ostatecznie to on wyszedł na prowadzenie po pierwszym secie. W drugim secie przez kort przeszedł serbski huragan. Djoković był wielki Druga odsłona zaczęła się dla Novaka Djokovicia w sposób wymarzony. Serb przełamał już w drugim gemie, a po trzecim jego rywal wciąż miał na koncie okrągłe zero. Dopiero w czwartym zdobył kontaktowy punkt, co dało nadzieję na jakiekolwiek emocje w tym secie. Norwegowi udało się wygrać jeszcze jednego gema i doprowadzić do wyniku 4:2, ale dyspozycja Djokovicia była w tym secie nie do pokonania. Serski czempion zdobył kolejne dwa gemy i zamknął tę odsłonę wynikiem 6:2. Obu finalistów dzieliła niemalże różnica klas. Zacięta walka w trzecim secie Casper Ruud w drugim secie ustępował swojemu rywalowi praktycznie na każdej płaszczyźnie, ale w trzecim nawiązał z nim naprawdę równą walkę. Obaj finaliści wygrywali na zmianę. Po ośmiu gemach było 4:4 i nie doszło do żadnego przełamania. To zwiastowało znakomitą końcówkę seta. Dziewiąty gem, który był niezwykle ważny, padł łupem Ruuda. Norweg był już więc tylko o krok zmniejszenia przewagi Djokovicia. W meczach z arcymistrzami takimi jak Serb nic nie przychodzi jednak łatwo, o czym młodszy rywal boleśnie się później przekonał. Novak Djoković uznał, że żarty się skończyły i wspiął się na wyżyny swoich umiejętności w kluczowym momencie trzeciego seta. Wygrał dwa kolejne gemy i ostatecznie całą trzecią odsłonę wynikiem 7:5. Serb został zwycięzcą Rolanda Garrosa 2023 i przeszedł do historii tenisa, wyrównując osiągnięcie Sereny Williams - 23-krotnej zdobywczyni tytułów wielkoszlemowych. Wśród mężczyzn natomiast Serb stał się samodzielnym liderem tego historycznego rankingu, wyprzedzając legendarnego Rafaela Nadala.