Polka ma z nią świetny bilans - zwyciężyła we wszystkich sześciu pojedynkach. Na dodatek każdy w dwóch partiach a zdarzyły się sety wygrane do zera i do jednego. Właśnie w rok temu w finale French Open wygrała łatwo 6:1, 6:3. Teraz obie tenisistki dotarły do ćwierćfinału. Światek bez większych problemów - w czterech meczach straciła tylko dziewięć gemów, a w ostatni rywalka - Łesia Curenko skreczowała. Amerykanka miała pewne problemy. Nie tylko przegrała dwa sety, ale łącznie rywalki wygrały w meczach z nią 30 gemów. Kiedy Świątek grała z Cuernko, Gauff była już na konferencji prasowej po zwycięstwie nad Anną Schmiedlovą (7:5, 6:2) i odpowiadała na pytania, z kim chciałby zagrać o półfinał. Amerykanka nie zamierzała iść na łatwiznę. Wręcz przeciwnie, chce grać ze Światek i spróbować wziąć rewanż za porażki. W środę minie bowiem niemal równo rok od porażki w finale na kortach Rolanda Garrosa. Gauff: Czekałam, by znów zmierzyć się ze Świątek - Od tego czasu czekałam, by z nią zagrać. Zwłaszcza w tym turnieju. Wiedziałam, że tak się stanie, bo ja gram dobrze i ona też - mówiła Gauff. - Mam taką mentalność, że skoro chcę być najlepsza na świecie, to muszą pokonać najlepszą. Poza tym, by się rozwijać, trzeba mierzyć się z numerem jeden. Gdy widzę, że czegoś mi brakuje do danego poziomu, to wiem, że muszę się poprawić - dodawała. Celem Gauff jest to, co już osiągnęła Światek - wielkoszlemowe tytuły. Na razie zeszłoroczny finał w Paryżu jest jej największym osiągnięciem. - To byłoby tchórzostwo, gdybym nie chciała zmierzyć się z takim wzywaniem. Od ubiegłego roku mocno poprawiłam swoją grę, ale ona też - uważa Gauff. - To będzie świetna walka dla nas i dla kibiców. Jestem pewna, że będzie to dla nich wielka przyjemność - stwierdziła. Mecz Świątek z Gauff jest zaplanowany na środę.