Jesienią zeszłego roku wydawało się, że to właśnie Ons Jabeur jako pierwsza może zagrozić pozycji Igi Świątek jako liderki światowego rankingu. Najpierw w czerwcu, a później od końca września była wiceliderką rankingu WTA, dwukrotnie zagrała w finałach Wielkiego Szlema. Na starcie tego roku dopadły ją jednak problemy zdrowotne, po niezbyt udanym Australian Open wycofała się z gry na kilka tygodni, opuściła cykl turniejów na Bliskim Wschodzie. Powrót w USA też nie był zbyt udany, ale już przejście na mączkę spowodowało, że Tunezyjka odżyła. Wygrała w Charlestonie, dobrze zaczęła rywalizację w Stuttgarcie, ale tam też oddała półfinał z Igą Świątek już po trzech gemach pierwszego seta. Powód ten sam - kontuzja. Jabeur wycofała się z Madrytu, gdzie broniła tysiąca punków za zwycięstwo, w Rzymie od razu wpadła na wracającą do wysokiej formy Paulę Badosę i przegrała. Niewiele stawiało, że w Paryżu będzie w stanie się odrodzić. Ons Jabeur wygrała juniorskiego Rolanda Garrosa. A w dorosłym szło tu jej najgorzej We French Open Tunezyjka jedynie w pierwszym secie starcia trzeciej rundy z Olgą Danilović miała drobne problemy. Pozostałe pewnie wygrała - bardzo dobrze serwuje, widać, że dobrze czuje się na korcie. Tak jak dziś w pierwszym secie starcia z Brazylijką Beatriz Haddad Maią, z którą się przyjaźni, choć nie podczas gry. A Jabeur już i tak przed rozpoczęciem dzisiejszego starcia notowała rekordowy Roland Garros. Był to jedyny Wielki Szlem, w którym do tej pory nie było jej w ćwierćfinale. A to dziwne, bo przecież 12 lat temu na tych kortach triumfowała w juniorskiej rywalizacji, bijąc w finale późniejszą mistrzynię olimpijską Monicę Puig. Stawka wtedy też była znakomita - grały m.in. Caroline Garcia, Anett Kontaveit, Donna Vekić, Ashleigh Barty czy... właśnie Haddad Maia. Tyle że w "dorosłym" Rolandzie Garrosie Jabeur ani razu - w ośmiu startach - nie weszła do najlepszej ósemki. Rok temu zatrzymała ją już w pierwszym pojedynku Magda Linette. French Open 2023. Pierwszy set dla Ons Jabeur, pewna wygrana Dziś próbowała tego Haddad Maia - tenisistka solidna, której do wybitności wiele jednak brakuje. W poprzedniej rundzie Brazylijka zasłynęła najdłuższym starciem w kobiecym French Open w tym roku - jej pojedynek z Hiszpanką Sarą Sorribes Tormo trwał niemal cztery godziny, bez dziewięciu minut. Jest przyzwyczajona do maratonów, świetnie przygotowana fizycznie, tu mogła szukać swojej szansy. Jabeur lepiej jednak "czytała grę" od rywalki, rozrzucała ją precyzyjnymi atakami. Nie tylko przy swoim podaniu, bo akurat w pierwszym secie serwis nie był aż tak wielkim atutem (pięć przełamań), ale też wówczas, gdy zagrywała Brazylijka. Jabeur prowadziła już 4:1, Haddad Maia wygrała dwa kolejne gemy, bo - ryzykując - trafiała w kort. Gdy jednak przestała, Tunezyjka momentalnie zamknęła sprawę - wygrała seta 6:3. Jej przewagę oddają statystyki: obie popełniły po 14 niewymuszonych błędów, ale Jabeur miała 15 winnerów, a jej rywalka - ledwie 6. Wielka huśtawka w końcówce drugiej partii. Brazylijka najpierw się uratowała, później - zaskoczyła W drugim secie więcej już było walki, także za sprawą tego, że i serwis miał większe znaczenie. Do stanu 5:5 obie wygrywały bardzo pewnie swoje podania, ledwie raz rywalizacja kończyła się na przewagi, nie było ani jednej szansy na przełamania. Jabeur więcej myliła się niż w pierwszym secie, to też miało wpływ na wynik. W 11. gemie Tunezyjka uzyskała dwa break pointy - wydawało się, że ma to spotkanie już w garści. Nic z tego - Haddad Maia zaryzykowała, zaatakowała skutecznie i jednak zdołała się obronić. Za chwilę zaś miała piłkę setową na 7:5 po kapitalnym returnie! Jabeur coraz bardziej męczyła się - im dłużej trwało to spotkanie, miała większe problemy. Ona jednak też zdołała się ostatecznie wybronić - doszło więc do tie-breaka. Ten już toczył się pod dyktando Brazylijki, która dość szybko zdobyła dwa punkty przy podaniu Jabeur (3:0) i wytworzyła sobie komfortową sytuację. Prowadziła też 5:2, miała dwa podania na wygranie seta. Popełniła jednak podwójny błąd, ale za chwilę Tunezyjka minimalnie wyrzuciła piłkę w aut, choć miała wygrywającą sytuację. Haddad Maia uzyskała trzy setbole, dwie pierwsze Jabeur obroniła. Trzeciego jednak nie dała rady - Brazylijka atakiem przedłużyła swoje nadzieje na pierwszy w karierze półfinał Wielkiego Szlema. Co się stało z Ons Jabeur? Tańczyła w rytm tego, jak grała jej rywalka Tunezyjka wyglądała trochę tak, jakby zeszło z niej powietrze. Ona nie miała w Paryżu doświadczenia w graniu takich spotkań - jedynie z Danilović grała trzy sety, ale ten mecz zakończył się po 130 minutach. Haddad Maia ma "końskie" zdrowie, potrafi odwracać wyniki: Z Dianą Schneider grała 2 godziny i 40 minut, z Jekateriną Aleksandrową - 2 godziny 51, z Sorribes Tormo - 3 godziny 51 minut. Od razu na starcie seta przełamała Tunezyjkę, za chwilę perfekcyjnym gemem, do zera, podwyższyła na 2:0, później na 3:0. Tunezyjka potrzebowała jakiegoś przełomu, ale ten nie nadchodził. To Haddad Maia wzmacniała się z każdym udanym zagraniem. Przy stanie 1:4 Jabeur miała cztery szanse na przełamanie rywalki i być może powrót do gry. Nie wykorzystała żadnej, a za chwilę przegrała całe spotkanie. Brazylijka dokonała więc historycznego dla siebie wyczynu - po kolejnym thrillerze i prawdziwym maratonie. W singlu spędziła na korcie już 12 godzin i 59 minut, w deblu - kolejne dwie godziny, bez trzech minut. To z pewnością najbardziej "zapracowana" tenisistka w tegorocznym Rolandzie Garrosie.