Życiowy sukces Majchrzaka i trudna decyzja. Ten mecz decyduje, w tle US Open
W wieku 29 lat Kamil Majchrzak powtórzył swoje największe osiągnięcie z profesjonalnej kariery - po raz drugi awansował do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju. W piątek Polak zagra kolejne spotkanie - absolutnie kluczowe dla niego w kontekście najbliższych tygodni. W tle chodzi bowiem o występ w US Open. Jeśli Kamil przegra w Londynie, zostanie mu jeszcze ścieżka ratunkowa.

Trudno było o optymizm przed startem Kamila Majchrzaka w Wimbledonie - pochodzący z Piotrkowa tenisista znalazł się w ostatnich tygodniach w dużym dołku. W połowie marca wygrał w Madrycie challengera ATP 100 - tamta rywalizacja stała się dla niego przepustką do French Open i Wimbledonu bez konieczności gry w kwalifikacjach. W Mastersie w Madrycie wygrał jeszcze pierwszy mecz w kwalifikacjach z Darwinem Blanchem, a później przyszła seria siedmiu kolejnych porażek. Nie było przełamania na trawie, na którą Polak wrócił po trzyletniej przerwie.
I gdy już chyba nikt na to przełamanie teraz nie liczył, Kamil dokonał sportowego cudu. Po pięciosetowym boju pokonał rozstawionego tu z numerem 32 Matteo Berrettingiego, a w środę dołożył do tego jeszcze zwycięstwo z Amerykaninem Ethanem Quinnem. Tym razem krótkie - raptem 94-minutowy pojedynek zakończył się po trzech setach.
Cieszę się, że tym Wimbledonem tak naprawdę nie tylko uratowałem ten sezon trawiasty, ale też przypomniałem sobie, jak fajnie jest grać na trawie. Jak inny to jest tenis i jak przyjemny.
- Zwłaszcza tutaj, w tym magicznym obiekcie - mówił Kamil w Londynie.
Cieszę się, że tym Wimbledonem tak naprawdę nie tylko uratowałem ten sezon trawiasty, ale też przypomniałem sobie, jak fajnie jest grać na trawie. Jak inny to jest tenis i jak przyjemny.
W piątek Polak zmierzy się z Francuzem Arthurem Rinderknechem lub Christianem Garinem z Chile - ich spotkanie dokończone zostanie w czwartek.
Śmiało można powiedzieć, że to spotkanie zadecyduje o przyszłości Polaka.
Kamil Majchrzak przed życiową szansą w Londynie. Kluczowe spotkanie w kontekście... US Open. A co, jeśli się nie powiedzie?
Do Wimbledonu Kamil przystąpił jako 109. zawodnik w rankingu ATP - to pozycja, która nie daje większych szans na miejsce w głównej drabince Wielkiego Szlema. Zazwyczaj trzeba być w okolicach setnego miejsca. Punkty wywalczone za awans do trzeciej równe - w ATP to równe sto, sprawiły, że w klasyfikacji ATP "na żywo" Kamil jest już 96. I gdyby tak zostało, byłby pewny gry w Nowym Jorku.
Zgłoszenia do głównych drabinek wielkoszlemowych turniejów następują na bazie rankingów obowiązujących sześć tygodni wcześniej - w przypadku US Open będzie to więc aktualizacja z 14 lipca. Czyli tuż po finale Wimbledonu. Polaka mogą więc wyprzedzić jeszcze zawodnicy znajdujący się za nim, a to nie koniec.
Część graczy zgłosiła się bowiem do challengerów, które ATP zaplanowało na przyszły tydzień - będzie ich sześć. Dwa największe zaś w Niemczech (Brunszwik, ATP 125, korty ziemne) i USA (Newport, ATP 125, korty trawiaste). Na podobny ruch zdecydował się też Polak.
Jeśli Majchrzak wygra w piątek z Rinderknechem lub Garinem, problem sam się rozwiąże - Polak będzie mógł zrezygnować z gry w Niemczech, bo wybrał turniej w Brunszwiku. Do rankingu dorzuci kolejne sto punktów, awansuje w okolice 80. pozycji.

Jeśli jednak przegra, prawdopodobnie do Brunszwiku będzie musiał lecieć. Występ ma pewny, jest dziewiątym zawodnikiem według rankingu zgłoszeń. Turniejową jedynką ma być Argentyńczyk Tomas Martin Etcheverry, w stawce są też m.in. Luciano Darderi, Mariano Navone czy Aleksander Szewczenko.
I to już albo w piątek, albo najdalej w przyszłym tygodniu rozstrzygnie się, czy Kamil Majchrzak zacznie US Open 24 sierpnia, czy też będzie musiał startować w kwalifikacjach tydzień wcześniej.
