Przed startem US Open najlepszą lokatą Magdaleny Fręch w rankingu WTA była 68. pozycja - zajmowała ją tuż przed Wimbledonem. A po rywalizacji na trawie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych i Kanady - tam rozegrała aż pięć turniejów. Nie były to może występy wybitne, ale dość skuteczne: tylko w Cincinnati nie wystąpiła w zasadniczej części zmagań. W US Open dotarła do drugiej rundy, przegrała w niej z Karoliną Muchovą. To właśnie pozwoliło jej awansować na światowej liście aż o 10 pozycji, na 67. miejsce. Tak wysoko jeszcze nigdy nie była. Świetne eliminacje Magdaleny Fręch w San Diego. Ich finał też zapowiadał się na lekki i przyjemny 25-letnia Polka pozostała za oceanem, zgłosiła się do rywalizacji w San Diego. Kalifornia znów okazała się dla niej szczęśliwa, tak jak w marcu, gdy w Indian Wells dotarła do drugiej rundy i zaczęła swój marsz w górę rankingu. W eliminacyjnej drabince łodzianka miała piąty numer rozstawienia, ominęła więc najgroźniejsze rywalki. W sobotę pewnie pokonała Ukrainkę Juliję Starodubcewą 6:1, 6:3, w niedzielę lokalnego czasu, po dużo bardziej zaciętej walce, okazała się lepsza od Amerykanki Hailey Baptiste. Pierwszego seta reprezentantka Polski zaczęła znakomicie - przełamała niżej notowaną od siebie rywalkę po raz pierwszy, za chwilę po raz drugi. Prowadziła już 3:0, wygraną w tej partii miała podaną na tacy. Sytuację skomplikował jednak przegrany przez łodziankę gem na 3:1, Baptiste dostała wiatru w żagle. Amerykanka dość pewnie wygrywała swoje podania, Polka skutecznie broniła jednak własnych gemów serwisowych. Seta (6:4) zakończyła po trzeciej piłce, choć Amerykanka zdołała wcześniej doprowadzić do równowagi. Podobnie zresztą wyglądała druga partia - Fręch prowadziła już z dwoma przełamaniami 4:1, serwowała po 5:1. I wtedy stało się coś zaskakującego. Amerykanka całkowicie zmieniła przebieg meczu. I gdy szła po swoje, Polka skontrowała 25-letnia łodzianka zaczęła mieć bowiem zaskakujące kłopoty, szczególnie we własnych gemach serwisowych. Przy 5:4 serwowała po zwycięstwo w meczu, ugrała jedynie dwa punkty. Po zaciętej walce uzyskała kolejnego breaka, znów serwowała po awans oraz sporą nagrodę punktową i pieniężną. Obroniła dwa break pointy, przegrała jednak w grze na przewagi. Doszło do tie-breaka, który też zaczął się dla Fręch idealnie - prowadziła w nim 3:0. I... przegrała 4:7. Z każdą piłką trzeciego seta 21-letnia Amerykanka przybliżyła się do występy w głównym turnieju. Prowadziła z przełamaniem 4:2, tego szóstego gema wygrała o zera. Była bliska 5:2, miała break pointa. I wtedy losy meczu znów się odwróciły, tym razem to Fręch wyszła z ogromnych opresji. Zdobyła cztery kolejne gemy i po 155 minutach walki wygrała całe spotkanie. W pierwszej rundzie Cymbiotika San Diego Open łodzianka zmierzy się z inną kwalifikantką - Kolumbijką Camilą Osorio. Rywalką Magdy Linette będzie z kolei Ukrainka Marta Kostiuk.