Turniej w naszym kraju dawał nadzieję na "polski" sukces. Na wygranie imprezy stać było co najmniej dwóch naszych reprezentantów: powracającego po wykluczeniu Kamila Majchrzaka i młodego Maksa Kaśnikowskiego. Los chciał, że spotkali się oni w półfinale. Górą, po dramatycznym pojedynku był młodszy z nich - wygrał 3:6, 6:3, 6:4 i zameldował się w finale. W nim trafił na rozstawionego z "dwójką" Argentyńczyka, Camilo Ugo Carabellego. Choć przegrywał już 3:6, 0:3, zdołał odwrócić losy starcia i po trwającym 2 godziny i 29 minut pojedynku sięgnął po tytuł. Powtórzył tym samym wyczyn Jerzego Janowicza z 2012 roku, a z trybun oklaskiwał go sam Wojciech Fibak. Potężny awans Polaka. A to nie musi być koniec Zwycięstwo w Poznaniu to nie tylko największy sukces w dotychczasowej karierze Kaśnikowskiego, ale i potężny zastrzyk rankingowych punktów. W poniedziałkowym, najnowszym notowaniu ATP zanotował skok aż o 43 pozycje. Jest aktualnie 184., co rzecz jasna jest jego rekordem. Taka pozycja daje prawo gry w kwalifikacjach do wielkoszlemowego US Open, ale nikt nie powiedział, że nie może być jeszcze lepiej. 20-latek nie zamierza bowiem teraz wypoczywać. Zgłosił się do Challengera w Mediolanie (Aspira Tennis Cup, 75), a swój pierwszy mecz rozegra już we wtorek. Rozstawiony jest w tym turnieju z numerem czwartym. Awans zanotował także wspomniany już Kamil Majchrzak, który również klasyfikowany jest w drugiej setce - na 192. pozycji. W top 500 mamy jeszcze dwóch rodaków - Daniela Michalskiego (395.) i rzecz jasna Huberta Hurkacza, notowanego na rekordowej, siódmej lokacie.