Challenger w Kigali, stolicy Rwandy, to spore wydarzenie dla tego kraju, tak bardzo doświadczonego w niedawnej przeszłości konfliktami zbrojnymi. I szansa pewnego sportowego otwarcia się na świat, bo przecież do niedawna odbywały się tutaj co najwyżej turnieje ITF. Teraz zaś już impreza ATP, choć ta o najmniejszej sportowej wartości - rangi 50. Miejscowe media żyły dziś nie tylko samym turniejem, ale też przylotem do Kigali Yannicka Noaha, legendy tenisa, byłego triumfatora Rolanda Garrosa w singlu i deblu. Czy znakomity niegdyś tenisista zdążył zobaczyć starcie swojego rodaka Calvina Hemery'ego z Kamilem Majchrzakiem, trudno powiedzieć. Przy centralnym korcie znajduje się bowiem tylko jedna trybuna, do tego za krótszą, końcową linią. I tam była kamera, która pokazywała na żywo to spotkanie. Polak rewelacją turnieju w Kigali. A wystartował w głównej rywalizacji dzięki "dzikiej karcie" Hemery zaś jest jedną z gwiazd turnieju w Kigali, to 219. zawodnik listy ATP, a kiedyś był na początku drugiej setki. Tyle że początek tego roku miał wybitnie nieudany, próbował sił w Nowej Kaledonii i Australian Open, później w Europie. Z opłakanymi wynikami: jednego wygranego meczu z siedmiu. Turniej w Kigali był więc dla niego szansą na przełamanie tej złej passy, tak się po części stało, dotarł bowiem do ćwierćfinału. Ale skoro w turniejowej drabince miał trzeci numer, to odpowiednim dla niego poziomem byłby półfinał. Na drodze stanął mu jednak Polak, Kamil Majchrzak, który w Rwandzie dostał w tym tygodniu "dziką kartę". I swoją postawą zapracował już na podobny manewr w drugim turnieju, który zacznie się w poniedziałek. Majchrzak wznowił grę 31 grudnia - po 13-miesięcznym zawieszeniu przez ITIA. Z zerowym dorobkiem punktowym i brakiem miejsca w rankingu ATP, stąd jego występy w malutkich turniejach ITF. W challengerze zagrał dotąd tylko raz, w belgijskim Ottignies-Louvain-la-Neuve i udowodnił, że to już jest właściwy poziom dla niego. Pokonał tam Maksa Kaśnikowskiego (ATP 273), później przegrał po trzysetowej potyczce z 40. wtedy, a dziś jeszcze wyżej klasyfikowanym, Borną Ćoriciem. Zarazem wygrana z rodakiem była jego najcenniejszym "skalpem" od powrotu, teraz stanął przed szansą ogrania wyżej notowanego gracza. I wywiązał się z tego zadania perfekcyjnie. Kapitalnie serwował, 92 procent wygranych pierwszych akcji po pierwszym podaniu (33 z 36) - to rzadki wyczyn. Polak jednak też był skuteczny przy drugim serwisie, zresztą tak zakończył jednego gema - asem w powtórce. No i technicznie wyglądał znacznie lepiej od rywala. Hemery zaś, poza mocnym pierwszym mocnym serwisem, miał niewiele do zaoferowania. Gdy trafiał, szło mu bardzo dobrze. Gdy musiał powtarzać, Polak returnem często wytwarzał już sobie przewagę sytuacyjną. W czwartym gemie Majchrzak prowadził 40:0, miał trzy okazje do przełamania rywala. I wtedy właśnie dobrze zafunkcjonował kick serwis Francuza. Do stanu 5:4 dla Polaka obaj dość łatwo wygrywali swoje gemy. I wtedy piotrkowianin dostał kolejne dwa break pointy. Hemery raz obronił się serwisem, raz zaś kapitalnym bekhendem, w trudnej pozycji. Za chwilę to Majchrzak znalazł się w opałach, bo przy remisie 5:5 dał tę jedyną w meczu okazję rywalowi. I wtedy Francuz popełnił niewymuszony błąd, nastąpiła równowaga, a niedługo później cieszył się Polak. Pierwszy set dla Majchrzaka, rywal chciał oszukać sędziego. A w drugim grzmotnął rakietą w kort Majchrzak wygrał ostatecznie pierwszego seta bez konieczności rozgrywania tie-breaka, przełamał rywala. Kluczowa była piłka na 0:40, piękne zagranie Polaka wzdłuż linii, które zahaczyło o tę boczną linię. Algierski sędzia zszedł ze swojego stołka by zobaczyć ślad, Francuz pokazał mu... inny. Nassim Belazri widział jednak, gdzie spadła piłka, orzekł na korzyść Polaka. A zdenerwowany Hemery zakończył partię podwójnym błędem. I te nerwy już nie opuściły Francuza, w trzecim gemie nie wytrzymał, rzucił z dużą siłą rakietą w kort. W czwartym został przełamany, była to jedyna taka sytuacja w tej partii. Majchrzak nie musiał już wysilać się na tych gemach, w których podawał rywal. Bo i też Hemery wciąż dobrze serwował, w pierwszej partii miał aż osiem asów. I niewiele tym zdziałał, bo liczyło się jednak to, co można osiągnąć przy serwisach rywala. A tu zdecydowanie lepszy był Polak. Kamil Majchrzak awansował więc do półfinału, teraz czeka go pojedynek z Holendrem Maksem Houkesem. I choć to rywal jest "siódemką" w drabince, zajmuje 357. miejsce w rankingu, faworytem będzie Polak. On w okolicach tej pozycji można znaleźć się już za półtora tygodnia - pod warunkiem, że wygra oba turnieje w Kigali. Challenger ATP 50 w Kigali (korty ziemne). Ćwierćfinał singla Kamil Majchrzak (Polska, dzika karta) - Calvin Hemery (Francja, 3) 7:5, 6:3