Już sobotnie rozgrywki w Rijadzie przyniosły nam sporo ciekawych pojedynków. Zaczęło się od niespodzianki w deblu. Nicole Melichar-Martinez i Ellen Perez odrobiły stratę seta i pokonały jedne z faworytek do tytułu - Su-Wei Hsieh i Elise Mertens. Później obejrzeliśmy dwa singlowe pojedynki. Najpierw Aryna Sabalenka okazała się lepsza od Qinwen Zheng, a później Jasmine Paolini w swoim debiucie na WTA Finals odniosła zwycięstwo w potyczce z Jeleną Rybakiną. Pierwszy dzień rywalizacji w Arabii Saudyjskiej zamykał mecz gry podwójnej. Po raz pierwszy od połowy września zobaczyliśmy na korcie Jelenę Ostapenko. Reprezentantka Łotwy, która jeszcze nigdy nie przegrała z naszą Igą Świątek, przebywała w ostatnim czasie w rodzinnej Rydze. Odpoczywała i leczyła problemy zdrowotne. Razem z Ludmyłą Kiczenok zostały rozstawione z "1". Nie oznaczało to jednak, że mistrzynie US Open w deblu będą miały w pierwszym starciu łatwo. Po drugiej stronie siatki czekał na nie duet Katerina Siniakova/Taylor Townsend. Czeszka wygrała w tym sezonie Roland Garros i Wimbledon w grze podwójnej. W Paryżu triumfowała razem z Coco Gauff, ale na londyńskiej trawie osiągnęła sukces już w parze z Taylor Townsend. Szykował nam się zatem bardzo ciekawy pojedynek. Ostatni mecz pierwszego dnia WTA Finals 2024 za nami. Ostapenko kontra Siniakova w deblu Duet rozstawiony z "1" rozpoczął spotkanie od mocnego uderzenia. Kiczenok i Ostapenko wyszły na prowadzenie 3:0 po tym, jak wygrały dwa decydujące punkty przy własnym podaniu oraz przełamały rywalki do 30. Siniakova i Townsend miały problem, by dobrać się do serwisu przeciwniczek. W końcu doczekały się większej liczby szans i tym razem do breaka już doszło. W ósmym gemie serwowały po wyrównanie na 4-4. Nie potrafiły jednak wykorzystać okazji, jaka się nadarzyła. W kolejnych minutach znów to Ludmyła i Jelena rządziły na korcie. Dzięki temu zdołały zamknąć seta rezultatem 6:3. Triumfatorki US Open kontynuowały świetną passę także na starcie drugiej odsłony pojedynku. Przełamały na "dzień dobry", później miały aż trzy piłki na 2:0. Dość niespodziewanie wpuściły jednak znów rywalki do gry. Przy decydującym punkcie nie popisała się reprezentantka Łotwy. Popełniła podwójny błąd serwisowy i dała powrotnego breaka przeciwniczkom. Jak się później okazało - był to ważny moment dla losów drugiego seta. Siniakova i Townsend wyraźnie nabrały wiatru w żagle. Wyszły na prowadzenie 4:1 i już go nie oddały do końca partii. Wygrały ją 6:3 i dzięki temu dostaliśmy super tie-breaka. Decydująca rozgrywka okazała się niezwykle zacięta. Jako pierwsze swoją szansę na zamknięcie meczu miały Kiczenok i Ostapenko. Wydawało się, że jest już po wszystkim. Ludmyła miała piłkę przy siatce, ale minimalnie przestrzeliła poza wyznaczone pole do gry. Jelena patrzyła na wszystko z niedowierzaniem. To się natychmiast zemściło. Kolejne dwie akcje również powędrowały na konto Siniakovej i Townsend. W ten oto sposób Czeszka i Amerykanka pokonały parę rozstawioną z "1" 3:6, 6:3, 11-9.