Magdalena Fręch miała już za sobą trzy spotkania podczas turnieju WTA 1000 w Cincinnati, gdyż musiała się przedostawać do głównej drabinki przez eliminacje. Pokonała w nich Hailey Baptiste i Jessikę Bouzas Maneiro, dzięki czemu otrzymała prawo gry w docelowej rywalizacji. W pierwszej rundzie trafiła na Marie Bouzkovą, niedawną pogromczynię Aryny Sabalenki. Polka odrobiła stratę seta i sprawiła miłą niespodziankę, wygrywając mecz po dobrej grze. W kolejnej fazie na tenisistkę urodzoną w Łodzi czekało jednak jeszcze poważniejsze wyzwanie. Musiała się zmierzyć z Qinwen Zheng, która niecałe dwa tygodnie wywalczyła olimpijskie złoto podczas igrzysk w Paryżu. Chinka pokonała po drodze m.in. Igę Świątek. Co ciekawe, obie medalistki imprezy czterolecia trenowały ze sobą przed zmaganiami w stanie Ohio. Reprezentantka Azji miała zatem kilka dni na przystosowanie się do nowej nawierzchni oraz piłek, którymi rozgrywany jest turniej w Cincinnati. Qinwen Zheng serwowała po wygraną i zatrzymał ją deszcz. Druga szansa dla Magdaleny Fręch Mistrzyni olimpijska od początku spotkania próbowała narzucić własne warunki gry i robiła to skutecznie. Magdalena wyglądała na zagubioną, jakby wszystko działo się dla niej za szybko. Nie miała za bardzo pomysłu, jak dobrać się do przeciwniczki, od której biła duża pewność siebie w uderzeniach. Niewiele brakowało, a mielibyśmy już 4:0 dla Chinki. Przy break poincie popsuła jednak smecza, po którym Fręch skutecznie domknęła gema na swoją korzyść. Qinwen nic sobie z tego faktu nie robiła. Świetnie serwowała i sprawiała kolejne kłopoty naszej tenisistce. Polka zaś popełniała czasami błędy, do których nas nie przyzwyczaiła. Efektem tej mieszanki okazał się kolejny break dla Qinwen, która przy stanie 5:1 serwowała po zwycięstwo w premierowym secie. Pojawił się mały promyk nadziei, że Polka odrobi chociaż część strat, ale 26-latka nie wykorzystała swojej okazji na przełamanie. Później przyszedł setbol dla Zheng. Zakończyła partię już przy pierwszej okazji, wygrywając 6:1. Problemy po stronie naszej tenisistki pojawiły się także na początku drugiej odsłony. Już w gemie otwarcia Magdalena musiała bronić break pointa, na szczęście dokonała tego skutecznie. Polka załapała się na bardziej wyrównaną grę, a Chinka nieco obniżyła skuteczność względem premierowego seta. W piątym gemie toczyła się niezwykle zacięta walka. Fręch obroniła w sumie aż pięć szans na przełamanie i wyszła na prowadzenie 3:2. Kolejna wyrównana rozgrywka pojawiła się cztery gemy później. Po kilkunastu rozegranych akcjach, gdy zawodniczki wróciły do stanu równowagi, doszło do kilkuminutowej przerwy z powodu drobnych opadów deszczu. Moment był o tyle niefortunny, że wszystko działo się przy serwisie Magdaleny. Niestety, po powrocie do rywalizacji Chinka wywalczyła przełamanie i przy stanie 5:4 serwowała po zwycięstwo w meczu. Chinka wygrała jedną akcję serwisem, a potem... pojawiły się kolejny deszcz i tym razem zawodniczki opuściły już kort. Azjatce trudno było uwierzyć w przebieg zdarzeń. Opady okazały się na tyle silne, że po kilkudziesięciu minutach organizatorzy poinformowali o przełożeniu dokończenia spotkania na piątek nie przed godz. 18:30 czasu polskiego. Pozostaje zatem cień nadziei dla Magdaleny, że jeszcze uda jej się odwrócić losy potyczki z mistrzynią olimpijską.