Panie musiały długo czekać w sobotę na wyjście na kort centralny w stolicy Włoch. Wszystko przez opady deszczu, które przez cały czas torpedowały turniej w Rzymie. W końcu tenisistki zaczęły grać około 23.00. Czemu w takim razie nie przeniesiono finału kobiet na niedzielę? "Z tego, co zrozumiałam, nie miałyśmy innego wyjścia, ponieważ organizatorzy mieli już wypełnioną niedzielę. I nie mogli nas przenieść na ten dzień" - mówiła później Kalinina. 26-letnia Ukrainka poddała spotkanie, przegrywając 4:6, 0:1, z powodu kontuzji nogi. "Byłam już na fizycznym limicie. Zaczęłam odczuwać nogę po meczu ćwierćfinałowym. Zmobilizowałam się jeszcze na półfinał (z Weroniką Kuediermietową - przyp. red.). Finał rozpoczęłam, ale po dwóch, trzech gemach już nie mogłam. Próbowałam, ale to okazało się niemożliwe" - przyznała Kalinina. Według niej decyzja o przerwaniu meczu, który był jej dopiero drugim finałem w karierze, nie podlegała dyskusji. Długa lista zarzutów wobec organizatorów w Rzymie Tenis. Skandal podczas ceremonii "To była słuszna decyzja, choć emocje buzowały, żeby grać dalej. Nie mogłam stanąć na lewej nodze. Po zejściu do szatni omal nie upadłam, ponieważ ona zaczęła mi drętwieć" - stwierdziła Ukrainka. Turniej wygrała więc Rybakina. 23-letnia Kazaszka jest przyjaciółką Kalininy, a w Rzymie aż trzy razy w jej meczach rywalki schodziły przedwcześnie z kortu. Tak było też w trzeciej rundzie z Rosjanką Anną Kalinską i w ćwierćfinale z Polką Igą Świątek. Po zakończeniu meczu po raz kolejny nie popisali się organizatorzy. W czasie wręczenia trofeów najpierw wywołano Rybakinę (zawsze jako pierwsza wychodzi przegrana), a potem pomylono trofea. Nic więc dziwnego, że skromna publiczność, która została na korcie centralnym, skwitowała przedstawicieli turnieju i Steve'a Simona, szefa WTA, gwizdami.