Iga Świątek pozostanie liderką rankingu WTA przynajmniej do drugiej połowy września, już po US Open, ale prawdopodobnie - jeszcze dłużej. Nowe tenisowe notowania pojawiają się co tydzień w poniedziałęk, niemal zawsze nad ranem polskiego czasu. Chyba że trwa akurat turniej dwutygodniowy - Wielki Szlem bądź dłuższe zawody WTA 1000 - wtedy aktualizowany on jest co dwa tygodnie. Teraz tak długiej rywalizacji nie ma, a jednak zmiany na oficjalnej stronie stowarzyszenia się nie pojawiły. Mało tego, z profili zawodniczek zniknęły nawet cyferki czy liczby, oznaczające ich pozycje na światowej liście. A przecież Iga Świątek jest liderką już 113 tydzień, nikt jej teraz nie zagraża, ma sporą przewagę nad Coco Gauff. I nawet to, że za tydzień straci punkty wywalczone za triumf rok temu w WTA 250 w Warszawie - tego nie zmieni. Podobnie jak i fakt, gdy zrezygnuje ze zmagań w Toronto tuż po igrzyskach, jeśli w Paryżu osiągnie sukces. Dwa znakomite turnieje Mai Chwalińskiej. Awans w "polskiej klasyfikacji", wyprzedziła Katarzynę Kawę W rankingu WTA notowanych jest jednak więcej Polek, w czołowej setce znajdują się Magda Linette i Magdalena Fręch, a w drugiej była dotąd Katarzyna Kawa. Miano piątej polskiej rakiety nosiła Maja Chwalińska, ale to już nieaktualne. 22-letnia tenisistka, mieszkająca w Bielsku-Białej, a w czasach juniorskich partnerka deblowa i koleżanka z reprezentacji Świątek, ma bowiem a sobą najlepsze tygodnie od dwóch lat. Już po swoim sukcesie w zawodach ITF W75 w Montpellier awansowała na 201. pozycję i zapewniła sobie grę w kwalifikacjach US Open. A kolejny sukces w podobnych zawodach w Porto jeszcze jej miejsce poprawił. Było więc jasne, że Chwalińska wyprzedzi Kawę, bo tej nie powiodło się zbytnio w turnieju WTA 250 w Palermo. Owszem, przeszłą kwalifikacje, ale później wpadła na rozstawioną z dwójką Karolinę Muchovą, nie wykorzystała swoich szans w pierwszym secie. Maja zaś tak utytułowanych rywalek w Portugalii nie miała a swojej drodze, co nie powinno jednak umniejszać jej sukcesu. Wygrała bowiem całe zawody w kapitalnym stylu, wygrała wszystkie 10 setów w pięciu meczach. A w sumie ma już 10 zwycięstw z rzędu - to jej druga najdłuższa seria w karierze. W tym tygodniu będzie kontynuowała ją w Warszawie, tu może zresztą osiągnąć coś, czego jeszcze w swojej karierze nie zaznała. Gdy się dobrze poszuka... Maja Chwalińska o 34 miejsca w górę, rekord kariery coraz bliżej Chwalińska musiała zaliczyć o zawodach w Portugalii solidny awans, w okolice 170. miejsca. Skoro nie ma tej informacji w głównej części strony WTA, to wydawało się, że trzeba będzie jednak poczekać na oficjalną aktualizację. Okazuje się jednak, że wystarczy wejść na profil każdej zawodniczki, tam zajrzeć w historię jej zmian rankingowych - już jest wszystko jasne. Na grafice Chwalińskiej, z datą 22 lipca, jest pozycja nr 167. Oznacza to, że w tydzień awansowała aż o 34 miejsca, wyprzedziła Kawę, która ze 192. pozycji przesunęła się na 185. Tak wysoki skok 22-letniej zawodniczki BKT Advantage Bielsko-Biała oznacza, że jest ona już coraz bliżej swojego rekordu kariery. Jesienią 2022 roku była 149., wtedy już pauzowała po operacji kolana. I po powrocie do gry długo nie mogła wrócić na właściwą ścieżkę, znalazła ją dopiero w tym roku. Choć i tak wspinała się powolutku, a radykalny skok nastąpił ostatnio. W trzy tygodnie Chwalińska awansowała o 74 miejsca, tyle samo zyskała między początkiem lutego a początkiem lipca. W TOP 200 żadna z zawodniczek nie awansowała w tym tygodniu o większą liczbę miejsc, Chwalińska jest więc "królową polowania". Aby pobić swój rekord kariery, musiałaby teraz w Warszawie awansować do finału imprezy WTA 125, za to jest aż 81 pkt do rankingu, czyli więcej niż zdobyła w Porto. Jej pierwszą rywalką będzie rozstawiona z siódemką 19-letnia Szwajcarka Celine Naef, która w kwietniowym meczu Billie Jean King Cup była bliska ogrania Magdaleny Fręch, postawiła się też Idze Świątek. Tyle że oba mecze przegrała, a na końcu do rywalizacji deblowej wkroczyła Chwalińska - i wspólnie z Katarzyną Kawą ograły duet: Jil Teichmann/Simona Waltert.