Iga Świątek pożegnała się z rozgrywkami w Kanadzie w półfinale turnieju. Jej pogromczynią okazała się Jessica Pegula. Polka przegrała z 29-latką 2:6, 7:6, 4:6 po emocjonującym meczu. Na początku raszynianka była blisko porażki, ale szybko wróciła na odpowiednie tory i gdy wydawało się, że Polka awansuje do finału WTA 1000 w Montrealu, znów opadła z sił i ostatecznie musiała uznać wyższość rywalki. "Nie wiem, co dokładnie stało się w trzeciej partii, gdy prowadziłam. Muszę na spokojnie obejrzeć jeszcze raz mecz i przeanalizować go. Obie walczyłyśmy zażarcie o każdy punkt, było ciężko, ale to Jessica wygrała" - mówiła po spotkaniu 22-latka. Pegula postawiła "kropkę nad i" wygrywając w wielkim stylu finał z Rosjanką Ludmiłą Samsonową. Amerykanka do zwycięstwa potrzebowała zaledwie 50 minut. Iga Świątek "zgasiła" dziennikarza na wizji. Aż go zamurowało, mina bezcenna. A to nie wszystko Pogromczyni Igi Świątek zaskoczyła. Nagle padły słowa o Polce Tryumfatorka rozgrywek w Kanadzie podobnie jak raszynianka, ma za sobą już pierwszy mecz z Cincinnati. Zawodniczka ze Stanów Zjednoczonych pokonała Martinę Trevisan 6:7(2), 6:2, 6:3 i zameldowała się w drugiej rundzie. Tenisistka w dobrym humorze przystąpiła do rozmów z dziennikarzami. Podczas konferencji prasowej 29-latka poruszyła kwestie swoich efektownych ślizgów, które co ciekawe, początkowo nie zostały pozytywnie odebrane przez jej trenera. Pegula ujawniła, że może je wykonywać na treningach, ale podczas meczu o nich zapomina. Sama zdradziła, że nie jest z nich tak dobra, jak liderka rankingu WTA. Przed Pegulą kolejne wyzwania w Cincinnati. Zawodniczka w czwartek 17 sierpnia zmierzy się z Marie Bouzakovą. Spotkanie tenisistek zaplanowano na godzinę 20.30. Zacierano ręce na bój z Williams, a tu zwrot akcji. Świątek poznała rywalkę