Katarzyna Kawa mozolnie pnie się w górę tenisowego rankingu WTA - dziś mogła wrócić do drugiej setki. Wypadła z niej jesienią zeszłego roku, to zaś oznaczało brak miejsca dla doświadczonej Polki w wielu wyższych rangą turniejach. Latem nie załapała się nawet do eliminacji Wimbledonu czy US Open. Gdyby dziś wygrała z Anną Karoliną Schmiedlovą, mogłaby już powoli planować sobie wyjazd do Australii. Turniejowa jedynka okazała się jednak lepsza. Zrewanżowała się Polce za zeszłotygodniową, niespodziewaną porażkę w Lublanie. Skuteczna taktyka Katarzyny Kawy. Poprzednie rywalki też były zaskoczone Pierwszy set był huśtawką nastrojów - z początkowych ośmiu gemów serwisowych aż sześć kończyło się przełamaniami. Wydawało się, że Polka znalazła sposób na wyżej notowaną rywalkę, zaskakiwała ją tak jak w poprzednich rundach Hiszpanki Bolsovą i Bouzas Maneiro. Grała pod górę - wysokie piłki w końcową część kortu, Słowaczka też nie wiedziała, jak odpowiadać. Często uderzała za boisko lub w siatkę, co u zawodniczki na tym poziomie mogło jednak zaskakiwać. Gdy Kawie udawało się utrzymywać rywalkę w okolicy linii końcowej, można było liczyć na sukces. Tyle że we własnych gemach Polka miała problemy. Jej pierwszy serwis nie robił na Schmiedlovej żadnego wrażenia, Słowaczka szybko przejmowała w wymianach inicjatywę. I to ona jako pierwsza złamała tę zasadę breaków - dzięki serwisowi wygrała gema na 5:4. Polka grała w tym momencie pod presją, ale się jakoś obroniła. Choć w grze na przewagi, to jednak dwie ostatnie wymiany rozstrzygnęła na swoją korzyść. Mogło być 7:5, skończyło na 5:7. Powtórka z Lublany znacznie się oddaliła Gdy dziewięć dni temu obie zawodniczki mierzyły się w Lublanie, Polka wygrała pierwszego seta 7:5. A później dość gładko triumfowała w drugiej partii 6:2. To było zaskoczeniem, tak wysoko notowaną rywalkę po raz ostatni pokonała ponad dziesięć lat temu. Teraz historia mogła się powtórzyć. Polka miała bowiem przy stanie 5:5 dwa break-pointy, Słowaczka była w sporych opałach. Wybroniła się jednak, zdecydowanie więcej pokazywała w tym czasie do Polki w grze ofensywnej. To zresztą okazał się decydujący moment, bo za chwilę Schmiedlova znów przełamała serwis Kawy, na dodatek do zera. I zapisała pierwszego seta na swoją korzyść - wygrała go 7:5. Dwa nagłe zwroty w drugim secie. Ten ostatni okazał się dla Polki zabójczy Słowaczka poszła za ciosem, w drugim secie dość szybko przełamała Polkę, prowadziła już 3:1. Gdy trafiała pierwszym serwisem, Kawa była często bezradna. I wtedy doszło do zaskakującego zwrotu, także dla kibiców siedzących na trybunach. Polka przełamała rywalkę, wygrała swojego gema, za chwilę "zarobiła" kolejnego breaka. Prowadziła już 5:3 i 30:15 przy serwisie Schmiedlovej, była o dwie piłki od wyrównania stanu meczu na 1:1. I wtedy doszło kolejnej rewolucji na korcie - Słowaczka nagle zaczęła pokazywać, dlaczego w rankingu obie tenisistki dzieliło blisko 200 pozycji. Jej mocne ataki powodowały, że Kawa była bezradna, Polka wygrała zaledwie cztery z ostatnich 19 punktów. Przegrała tego seta 5:7 i całe spotkanie. I to Schmiedlova zagra w finale turnieju w Parmie, jej rywalką będzie Rumunka Ana Bogdan. Turniej WTA 125 w Parmie, korty ziemne. Półfinał singla Anna Karolina Schmiedlova (Słowacja, 1) - Katarzyna Kawa (Polska, Q) 7:5, 7:5