Być może wybór tego miejsca okazał się niefortunny, a może frekwencja na WTA Finals jeszcze się rozkręci. Na razie jest bardzo słaba. W poniedziałek szlagierowe mecze Ons Jabeur z Aryną Sabalenką i zwycięstwem Białorusinki czy też nawet gra faworytki gospodarzy Jessiki Peguli (nr 3 na świecie) z Marią Sakkari nie ściągnęły widzów na trybuny. Mecze o najwyższym stopniu jakości w świecie oglądało tylko tysiąc osób. We wtorek nie było wcale lepiej. Obserwatorzy zwracają uwagę na to, że mieszkańcy Fort Worth i Teksasu prawdopodobnie nie wiedzą o tej imprezie, która została powołana do życia w ostatniej chwili, dopiero miesiąc temu. Dodatkowo medialne wieści o niej zostały przykryte przez Halloween. Frekwencja powinna więc wzrosnąć od 2 listopada. Kim w zasadzie był ten cały Roland Garros? [GRA NAWROTA o Idze Świątek i French Open]