Aryna Sabalenka sezon na tzw. mączce rozpoczęła udanie, bo w turnieju WTA 500 w Stuttgarcie dotarła do finału, w którym uległa Jelenie Ostapenko. Białorusinka jeszcze lepiej poradziła sobie w Madrycie, gdzie zgarnęła trofeum. Nic więc dziwnego, że liderka światowego rankingu przed rozpoczęciem zmagań w Rzymie była wymieniana w gronie faworytek. Pochodząca z Mińska tenisistka rywalizację rozpoczęła od drugiej rundy, w której rozbiła Anastazję Potapową. Później nie bez problemów, ale poradziła sobie z Sofią Kenin, a następnie w czwartej rundzie wyeliminowała Martę Kostiuk. W ćwierćfinale trafiła na Qinwen Zheneg, z którą wygrała wszystkie sześć wcześniejszych spotkań. Chinka przełamała imponującą serię Sabalenki i pierwszy raz w karierze ją pokonała, wygrywając 6:4, 6:3. Jak później podkreśliła podczas spotkania z dziennikarzami w mixed zonie, zwycięstwo nad Białorusinką wiele dla niej znaczy. "Jestem po prostu zadowolona ze swojego występu i szczęśliwa, że zrobiłam krok naprzód, by pokonać numer 1 na świecie" - zadeklarowała mistrzyni olimpijska z Paryża. WTA Rzym. Aryna Sabalenka odpadła z turnieju. I odpuściła konferencję Przedstawiciele mediów czekali także na spotkanie z Sabalenką, która miała pojawić się na konferencji prasowej. Białorusinka, która podczas meczu z Chinką momentami reagowała nerwowo i wyglądała na sfrustrowaną, podjęła jednak zaskakującą decyzję o rezygnacji ze spotkania z dziennikarzami, o czym poinformował Dominik Senkowski ze Sport.pl. Co ciekawe, Sabalenka po północy postanowiła przerwać milczenie za pośrednictwem mediów społecznościowych. "Z Rzymu zawsze wyjeżdżam z najlepszymi wspomnieniami i pełnym żołądkiem. Dziękuję za całą miłość!" - napisała pierwsza rakieta świata.