Po niezwykle udanym dla siebie Australian Open, gdzie Magda Linette dochodząc do półfinału wywalczyła życiowy sukces, 31-letnia tenisistka z Poznania zrobiła sobie kilkutygodniową przerwę. Nie startowała w turniejach na Bliskim Wschodzie, trenowała na Florydzie. Do gry wróciła dopiero w drugiej połowie lutego - najpierw w dwóch mniejszych turniejach WTA 250 w meksykańskiej Meridzie oraz w Austin w Teksasie, a później była rozstawiona w dwóch wielkich imprezach na południu USA - w Indian Wells i Miami. Łączyła w nich rywalizację singlową z deblową i to w tej drugiej pozostawała dłużej w grze. Najpierw z Katy McNally osiągnęła ćwierćfinał w Kalifornii, później zaś półfinał na Florydzie, w parze z Bernardą Perą. Tego samego nie będzie już w Charlestonie, choć Polka, zapewne znów z Perą, mogłaby walczyć o spory sukces. Magda Linette nie stawia na równie singla z deblem. Choć w tym drugim szło jej ostatnio bardzo dobrze Już po piątkowym, nocnym półfinale w Miami Magda Linette nie była pewna, czy wystąpi w grze podwójnej w kolejnym turnieju. - W Charlestonie na pewno singiel. Debel? Muszę zobaczyć, usiąść i porozmawiać - mówiła Żelisławowi Żyżyńskiemu z Canal+. Miała prawo być zmęczona, bo w obu poprzednich imprezach rozegrała łącznie 11 spotkań. A przecież pod koniec listopada, już po zakończeniu poprzedniego sezonu, zapewniała, że priorytetowo będzie traktować występy singlowe. - Na pewno nie będę grała debla bardzo często, nie będę stawiała go na równi z singlem - przyznała wówczas w Poznaniu. Być może Linette mogłaby skusić się na grę w Charlestonie także w deblu, bo to w sumie zaledwie cztery rundy, razem z finałem, ale może wciąż pamiętać, co działo się w zeszłym roku. Opady deszczu całkowicie zdemolowały wtedy kalendarz, więc Polka w czasie 24 godzin aż czterokrotnie wychodziła na kort! Najpierw 8 kwietnia o 18.05 zaczęła ćwierćfinał singla z Jekateriną Aleksandrową, który gładko przegrała. Chwilę po jego zakończeniu grała już deblu, a następnego dnia - o 13.30 i 17.20 rozgrywała ćwierćfinał i półfinał turnieju deblistek. O dziwo, wszystkie te spotkania deblowe poznanianka wygrała, wspólnie ze Słowenką Andreją Klepač, a później także i finał. W tym roku broniłaby więc trofeum. Być może przed podjęciem decyzji spojrzała w prognozę pogody, a ta nie jest tak dobra jak w Miami. Poza środą i czwartkiem każdego dnia może padać deszcz. Spory spadek Magdy Linette w rankingu deblistek. Straci punkty za zeszłoroczne zwycięstwo Taka decyzja Polki będzie mieć też dla niej konsekwencje w rankingu deblistek - Linette zaliczy w nim spory spadek. Po Miami awansowała tu o pięć pozycji, bo w zeszłym roku grała tu w ćwierćfinale, a teraz dotarła rundę dalej - dołożyła 175 punktów. Dziś będzie więc na 47. miejscu, a rok temu po Charleston zajmowała rekordową w karierze 26. pozycję. Tyle że teraz straci aż 470 punktów i spadnie o około 30 miejsc. Pod nieobecność Linette w turnieju deblistek wystąpią dwie Polki - Alicja Rosolska i Katarzyna Kawa. Obie stworzą duet, ale w losowaniu nie miały szczęścia - w pierwszej rundzie trafiły bowiem na finalistki z Miami i pogromczynie duetu Linette/Pera: Leylah Fernandez i Taylor Townsend. Rosolska w przeszłości wygrała już turniej w Charlestonie - cztery lata temu dokonała tego wspólnie z Niemką Anną-Leną Groenfeld.