Wyszło tuż przed WTA Finals. Andriejewa chciała grać, trenerka postawiła weto. W Rosji żałują
Już w następną sobotę w Rijadzie rozpocznie się WTA Finals - turniej z pulą nagród 15,5 mln dolarów wyłącznie dla najlepszych singlistek i par deblowych. W piątek poznaliśmy ostatnią uczestniczkę tych zmagań: Jelena Rybakina ostatecznie wyrzuciła na listę rezerwowych Mirrę Andriejewą, która nie zagrała w Tokio. Jak się właśnie okazuje, Rosjanie planowali jeszcze jeden, dość kontrowersyjny występ dla swojej najlepszej zawodniczki. Nie zgodziła się jednak jej słynna trenerka Conchita Martinez.

Aryna Sabalenka, Iga Świątek, Coco Gauff, Amanda Anisimova, Jessica Pegula, Madison Keys, a od tygodnia także i Jasmine Paolini. Wszystkie te zawodniczki miały już pewny start w WTA Finals, mogły w tym tygodniu odpoczywać. I to dosłownie, co w swoich mediach społecznościowych ogłaszała wszem i wobec Sabalenka.
Tyle że w dwóch grupach w Rijadzie wystąpi osiem zawodniczek, o to ostatnie wolne miejsce rywalizowały więc Mirra Andriejewa i Jelena Rybakina. Rosjanka nie poleciała na ostatni turniej WTA 500 do Tokio, choć chciała w nim grać. Tyle że jej zespół zawczasu nie zadbał o wizę do Japonii, a jej brak potwierdziła później deblistka Ellen Perez. O ile większość gwiazd takiej nie potrzebuje na pobyt krótkoterminowy, to Rosjanie akurat muszą o dokument wystąpić. A oczekiwanie trwa do siedmiu dni. Andriejewa prawdopodobnie się spóźniła.
Z sytuacji skorzystała Rybakina, która - aby wskoczyć do TOP 8 rankingu Race - musiała dotrzeć co najmniej do półfinału. I dotarła, najpierw ograła Leylah Fernandez, w piątek zaś pokonała drugą z Kanadyjek na jej drodze - Victorię Mboko.
W sobotę Kazaszka zrezygnowała z gry przeciwko Lindzie Noskovej, zgłosiła uraz dolnej partii pleców, ale zapewne to decyzja taktyczna, by nie ryzykować urazu przemęczeniowego. Co spotkało się z krytyką i nawet oskarżeniami o potencjalne oszustwo. W tourze nie jest to jednak nic dziwnego.
Rosjanie planowali ściągnąć Mirrę Andriejewą. Poszło oficjalne zaproszenie. Do gry weszła jej trenerka
Andriejewa będzie więc w Rijadzie tylko rezerwową, choć... może być pewna, że i tak zagra. Wspólnie z Dianą Sznajder mają bowiem pewne miejsce w rywalizacji deblistek. Tyle że jak się okazało, wcale nie chciała, by był to jej ostatni występ w sezonie. I nie chodzi tu o fazę play-off Billie Jean King Cup, bo z tych drużynowych rozgrywek jej kraj jest wykluczony od momentu agresji na Ukrainę.
Rosyjskie media zdradziły bowiem, że w planach Andriejewej był jeszcze listopadowy turniej w Sankt Petersburgu. Dawniej Rosjanie organizowali tu imprezę rangi WTA 500, ostatnia edycja odbyła się kilka dni przed napaścią na sąsiada. Wygrała wtedy Anett Kontaveit, a w spotkaniu o deblowy tytuł wystąpiła Alicja Rosolska. Reprezentantka Polski nawet tu triumfowała, w 2017 roku, wtedy wspólnie z... Jeleną Ostapenko.

Teraz Rosjanie mogą organizować co najwyżej imprezy towarzyskie, z zaproszeń korzystają głównie ich zawodnicy, czasem Serbowie i Włosi. Dwa lata temu bliska wyjazdu tam była też Jasmine Paolini, ale pod wpływem krytyki zrezygnowała z pomysłu.
Teraz w imprezie "Trofea Palmiry Północy", finansowej głównie przez Gazprom, miała grać Mirra Andriejewa. - Negocjowaliśmy z jej agencją IMG (ta sama agencja dba o interesy Igi Świątek - red.), która była pozytywnie nastawiona do występu Mirry w Petersburgu i nie miała żadnych zastrzeżeń. Sama Mirra bardzo chciała, ponieważ Diana Sznajder, z którą gra w debla, ma tu być - mówiła Natalia Kamelzon, dyrektorka tej imprezy i ważna osobowość w rosyjskim tenisie. A cytuje jej słowa serwis metaratings.ru.
Tyle że odmienne zdanie miała słynna trenerka 18-latki Conchita Martinez, która sama widziała już zmęczenie i frustrację u swojej podopiecznej w ostatnich tygodniach. Andriejewa od zakończenia US Open wygrała tylko dwa z pięciu pojedynków: z Pekinie przegrała z Sonay Kartal, w Wuhanie z Laurą Siegemund, a w Ningbo - z Lin Zhu. I to właśnie kosztowało ją spadek na dziewiąte miejsce w rankingu WTA Race.
- Decyzja należała do jej trenerów, którzy byli temu przeciwni. Zapadła zaledwie kilka dni temu - oznajmiła Kamelzon. Odmówił też Andriej Rublow, ofertę dostał zaś - jak rok temu - reprezentujący Kazachstan, a pochodzący z okolic Sankt Petersburga Alexander Bublik.














