Choć do rozpoczęcia Wimbledonu, czyli trzeciego w tym roku turnieju Wielkiego Szlema, zostało jeszcze 3,5 miesiąca, w Anglii trwają debaty, co zrobić z rosyjskimi tenisistami. Na posiedzenie Komisji ds. Cyfryzacji, Kultury, Mediów i Sportu w Izbie Gmin zaproszony został minister sportu Nigel Huddleston. Głównie po to, by odpowiadać na pytania dotyczące zarządzania klubami w piłce nożnej, co jest na czasie po objęciu sankcjami Romana Abramowicza, ale w końcu dyskusja zeszła też na temat tenisa. Huddleston został wprost zapytany o to, czy Daniił Miedwiediew, czyli ostatni zwycięzca US Open i do tego tygodnia lider rankingu ATP (w kolejnym straci pierwsze miejsce na rzecz Novaka Djokovicia), powinien wystąpić na kortach Wimbledonu? - Absolutnie nikt, kto startuje pod flagą Rosji, nie powinien zostać dopuszczony do startu - mówił minister sportu. Reprezentanci Rosji i Białorusi są w czołówce Sęk w tym, że rosyjscy czy białoruscy tenisiści, występują w turniejach ATP, WTA czy ITF, choć nie pod rosyjską flagą, a neutralną. Światowe organizacje zrezygnowały z organizacji imprez w tych dwóch krajach, ale nie zawiesiły sportowców. W TOP 30 rankingu ATP jest obecnie czworo Rosjan, a Daniił Miedwiediew do końca tygodnia jest w nim numerem jeden - w poniedziałek zmieni go na tej pozycji Novak Djoković. Najlepszy z Białorusinów, Ilja Iwaszka, jest 41. Wśród kobiet w TOP 30 są cztery Rosjanki i dwie Białorusinki, a najlepsza z tego grona Aryna Sabalenka była do tego tygodnia trzecia. W kolejnym będzie już co najmniej o jedno miejsce niżej, bo Białorusinkę minęła już "wirtualnie" nasza Iga Świątek. Oświadczenia na wzór FIA? Rosjanie tego nie podpisywali W tej sytuacji Anglicy zastanawiają się, czy nie pójść krok dalej. Huddleston przyznał nawet, że być może będzie to coś w rodzaju oświadczenia, iż sportowcy z Rosji i Białorusi nie są zwolennikami Władimira Putina i jego polityki agresji. A może nawet dokładniej - nie popierają napaści i wojny z Ukrainą. Coś podobnego dała rosyjskim sportowcom do podpisania Międzynarodowa Federacja Samochodowa - w efekcie ci zaczęli gremialnie rezygnować ze startów. Podpisanie oświadczenia FIA oznaczałoby bowiem konflikt z rosyjskim prawem i w efekcie zagrożenie nawet kilkunastoletnim więzieniem. Rosyjscy tenisiści, jak wspomniany już Miedwiediew, nie kwapią się zaś do krytykowania polityki Putina, co najwyżej podkreślają, że "są za pokojem na całym świecie". Dodatkowo liczą na szybką możliwość powrotu do gry pod narodową flagą. Anglicy nie chcą zwolenników Putina Minister sportu Nigel Huddleston potwierdził, że trwają rozmowy z All England Tennis Club, czyli organizatorem Wimbledonu, co do startu wszystkich rosyjskich zawodników w tej prestiżowej imprezie. Podobne zdanie jak Huddleston ma cytowany przez Independent rzecznik premiera Borisa Johnsona. - Nie chcemy, by ktokolwiek, kto popiera reżim Putina, u nas wystąpił - stwierdził i potwierdził, ze trwają rozmowy nad formą deklaracji w tej sprawie. - Widzimy jednak, że sportowe organizacje się jednoczą i mają bardzo zbliżone i zdecydowane stanowisko w tej sprawie - oświadczył. Co na to szef WTA? Ma inne zdanie niż Anglicy Inaczej na sprawę patrzy dyrektor wykonawczy WTA Steve Simon, który kiedyś przez kilkanaście lat kierował turniejem w Indian Wells. W rozmowie z BBC Sport powiedział, że jego zdaniem sportowcy nie powinni być pozbawiani prawa startu w zawodach tylko dlatego, że autorytarni przywódcy ich krajów podejmują takie, a nie inne decyzje. - Jeśli jednak poszczególne kraje podejmą decyzje o zakazaniu wjazdu do ich krajów, nie będziemy mieli tu nic do powiedzenia. Musimy przestrzegać reguł innych państw - powiedział Simon. Tegoroczny Wimbledon rozpocznie się 27 czerwca. W zeszłym roku najlepszy z Rosjan Karen Chaczanow odpadł w ćwierćfinale turnieju singlowego, zaś Białorusinka Aryna Sabalenka dotarła do półfinału. W kobiecym deblu finał przegrały za to Rosjanki: Wieronika Kudiermietowa i Jelena Wiesnina.