Wyczyn Swiątek na poziomie czwartej rundy w Wielkim Szlemie może utrzymać się jako rekord na długie, bardzo długie lata. Polka nie tyle wygrała, co zdemolowała Anastazję Potapową, a ich mecz trwał zaledwie 40 minut. Czyli tyle, ile zwykle trwa jeden set. Potapowa nie tyle nawet nie wygrała gema, co nie miała żadnej okazji, by tego dokonać. O jej niemocy w starciu z polską liderką rankingu niech świadczy fakt, że wygrała łącznie zaledwie 10 punktów. Sześć w pierwszym secie, cztery w drugim. Dla Rosjanki było to na pewno bolesne przeżycie, zresztą okazywała to po meczu. - Ona jest jedną z najlepszych zawodniczek, zgotowała mi ciężki mecz w ciągu 40 minut. Co mogę powiedzieć? Nie jesteśmy bliskimi koleżankami czy przyjaciółkami, ale szanuję ją tak, jak mogę. Sądzę, że jest największą tenisistką - mówiła wtedy, zapytana przez red. Artura Gaca z Interii. Dwa "rowery" na kortach w Quinta do Lago. Portugalki rozbite przez swoje rywalki. Awans jednej z Polek Wygrane 6:0, 6:0 nie są w świecie tenisa czymś szczególnie wyjątkowym, choć to rzadziej spotykane wyniki w głównych cyklach WTA czy ATP. W turniejach ITF, albo w "egzotycznych" spotkaniach w ramach Pucharu Davisa czy Billie Jean King Cup przytrafiają się często. W turnieju w Quinta do Lago w Portugalii pewnie by takich rozstrzygnięć nie było, gdyby nie... decyzja organizatorów. Na dość mocno obsadzony turniej rangi ITF W50 dali bowiem "dzikie karty" tenisistkom z Portugalii, które nie są notowane w rankingu. Gdy do swojego spotkania powoli szykowała się już na korcie numer 2 nasza ćwierćfinalistka juniorskiego Wimbledonu Monika Stankiewicz, trwał tu mecz Portugalki Matilde Do Cento Parreiry z Rosjanką Anastazją Greczkiną. Skończył się po 46 minutach, ta druga wygrała 6:0, 6:0 I wtedy do boju mogła ruszyć Polka - niestety, uległa Szwedce Tilde Stromquist 6:4, 2:6, 2:6. Na szczęście później do drugiej rundy awansowała Gina Feistel, ratując się ze stanu 2:4 w trzecim secie. Wygrała 6:1, 1:6, 6:4. Litwinka nie miała litości. Pogrom w 38 minut, rywalka nie wygrała gema Wtedy też skończyło się niezwykłe starcie na sąsiednim obiekcie numer 5. Tutaj rozstawiona z 5 Litwinka Justina Mikulskytė rywalizowała z inną Portugalką Marią Beatriz Teixeirą. I to właśnie był ten mecz przypominający starcie Igi z Potapową. Litwinka walczy w końcówce sezonu o to, by mieć prawo rywalizacji w eliminacjach Wielkiego Szlema, jest na granicy tego. A gdy dochodzi do starcia 216. rakiety świata z zawodniczką nienotowaną, rozstrzygnięcie może być tylko jedno. I tak było - Litwinka nie dała rywalce najmniejszych szans. Pierwszy set trwał 16 minut, Portugalka wygrała zaledwie siedem punktów. Podobnie było w drugiej partii, Teixeira również i wtedy nie miała szans. Rywalizacja zakończyła się po 38 minutach, wliczając przerwy. A jakby było mało, Mikulskytė przeniosła się na kort numer 2 - tu zagrała w deblu. I wspólnie z Portugalką Matilde Jorge rozbiły duet Love-Star Alexis/Teresa Franco Dias (Haiti/Portugalia) 6:1, 6:0.