Podczas turnieju WTA 250 w Budapeszcie miały miejsce kuriozalne obrazki z udziałem 20-letniej Amarissy Kiary Toth, która dopiero wkracza w świat wielkiego tenisa. Już teraz można powiedzieć, że młoda zawodniczka raczej nie będzie ulubienicą kibiców, bowiem poważnie nadszarpnęła swój wizerunek w meczu z Zhang Shuai. Węgierka cieszyła się ze zwycięstwa po kreczu reprezentantki Chin, który był spowodowany atakiem paniki doświadczonej sportsmenki. Dodatkowo, podczas gdy 34-latka dyskutowała z sędzią na temat sytuacji w meczu, kiedy piłka jej zdaniem trafia wprost w linie, Toth podeszła i zatarła ślad na korcie. Sytuacja w turnieju nie pozostała bez echa. Na ten skandaliczny incydent zareagowały gwiazdy tenisa i WTA. W wyniku medialnego szumu i lawiny krytyki, głos w mediach zabrała w końcu także sama Węgierka, która z początku twierdziła, że Chinka zrobiła "niepotrzebną awanturę" na korcie. Teraz wyraziła skruchę. "Szanuję Shuai Zhang jako człowieka i jako sportowca. Nigdy nie miałam zamiaru nikogo lekceważyć, zdenerwować ani zranić - a już na pewno nie Shuai Zhang. Jestem świadoma tego, że nie powinnam świętować w ten sposób i przepraszam za to. Dałam się ponieść emocjom"- tłumaczyła. Wielka rywalka Świątek blisko powrotu, nagły zwrot. W tle miliony dolarów Ukrainka wbiła szpilę Węgierce, która wywołała skandal. Znaczące słowa 20-latka po kreczu Chinki w czwartek zmierzyła się w kolejnej rundzie z Kateryną Baindl, która wygrała całe spotkanie 6:3, 6:1. Wieści o haniebnej postawie Toth szybko się rozeszły, bowiem zawodniczka po zwycięskim starciu z młodszą tenisistką wypowiedziała się na korcie w sprawie głośnego incydentu. Azjatka będzie mogła liczyć teraz na wyjątkowe wsparcie, bowiem weźmie udział w turnieju w Warszawie. "Shuai Zhang przyjedzie do Polski. Potwierdziła swój udział (...) Podczas turnieju będzie miała zapewnioną dodatkową pomoc psychologa. Dla zawodniczek jest specjalny pokoik, gdzie będą mogły skorzystać z takiego wsparcia" - deklarował Mariusz Fyrstenberg, dyrektor rozgrywek w rozmowie z Interią. Rosyjska gwiazda sprzeciwiła się Władimirowi Putinowi. "Zdrajczyni" Daria Kasatkina już płaci ogromną cenę