Mnóstwo powodów do radości polskim kibicom na przełomie września i października daje Magdalena Fręch. Łodzianka niedawno triumfowała w zawodach rangi 500 w Guadalajarze, potem zaś dopisała dwa cenne zwycięstwa w Szanghaju. Efekt? Awans na najlepsze w karierze dwudzieste siódme miejsce w rankingu kobiecego touru. W historii naszego kraju na wyższych pozycjach znajdowały się tylko takie persony jak: Iga Świątek, Agnieszka Radwańska oraz Magda Linette. "Wciąż pracujemy i wierzę, że Magdalena będzie się rozwijać. W tym roku to był naprawdę bardzo duży skok. Dużo łatwiej jest przebić się na przykład z miejsca numer 300 na 150, niż robić postępy w ścisłej czołówce. To już sztuka. Jeszcze przed turniejem w Guadalajarze byliśmy na 43. miejscu. I liczyliśmy, ile nam brakuje, by mieć rozstawienie w Wielkim Szlemie" - mówił z dumą na łamach Interia Sport trener zawodniczki, Andrzej Kobierski. O szalonej celebracji życiowego sukcesu nie było jednak mowy. Jeszcze tego samego dnia, czyli 7 października, 26-latka rozpoczęła rywalizację w Wuhanie. W chińskim mieście słynącym z pandemii koronawirusa nasza rodaczka ma zresztą o co walczyć, bo podobnie jak w Pekinie, triumfatorka dopisze do swojego dorobku aż tysiąc "oczek". Pierwsza przeszkoda Polki? Plasująca się w drugiej setce zestawienia Mai Hontama. Łodzianka uchodziła więc za zdecydowaną faworytkę i to nawet pomimo nerwów z powodu opadów deszczu. Ze względu na złe warunki atmosferyczne starcie opóźniono o dobrych kilka godzin. Magdalena Fręch w drugiej rundzie turnieju w Wuhanie. Polka wygrała bez straty seta W końcu jednak główne bohaterki zaprezentowały się publiczności. Zdecydowanie lepiej konfrontację rozpoczęła wyżej notowana sportsmenka. Magdalena Fręch w pierwszych minutach grała bezbłędnie i dopisywała na swoje konto gem za gemem. Set otwarcia zakończył się pogromem, bo po ostatniej piłce na tablicy wyników pojawił się rezultat 6:0 na korzyść Polki. W drugiej partii fani byli już świadkami większych emocji. Japonka długo nie dawała za wygraną. Ba, to właśnie Azjatka jako pierwsza przełamała niedawną triumfatorkę z Guadalajary. Kilkanaście minut później łodzianka odwdzięczyła się tym samym i poszła za ciosem. Przy stanie 4:4 wygrała dwa rozdania z rzędu i awansowała do kolejnej fazy turnieju. W niej poprzeczka zawiśnie znacznie wyżej, ponieważ poniedziałkowa bohaterka skonfrontuje się z Emmą Navarro.